Rozdział XI
Nie zabijaj i nie kradnij

Bezinteresowny altruizm ma wysokie notowania w naszych sądach moralnych, natomiast zysk bardzo niskie. Jeśli pominiemy okrutną przemoc i gwałt, wydaje się, że nasze największe oburzenie moralne wywołuje zdobycie korzyści materialnych przez pozory bezinteresownego altruizmu oraz zysk osiągnięty przy pomocy oszustwa. To prawie to samo, ale nie całkiem to samo. Załóżmy, że ktoś pomaga staruszce, ale powoli przekonuje ją, żeby mu zapisała w spadku swój dom To jest przykład działania, gdzie przy pomocy emocjonalnego zobowiązania próbuje się zdobyć korzyści materialne. Inna jest sytuacja, gdy ktoś sprzedaje nam towar, który po rozpakowaniu okazuje się być czymś zupełnie innym niż zapewniał w momencie sprzedaży. Powiedzmy, że kupujesz butelkę z napisem szampan, a w środku jest woda sodowa, bywa gorzej, kupujesz kiełbasę, a w środku jest zmielony papier toaletowy.

Wiele wody upłynęło w Wiśle od czasu, kiedy biegaliśmy po sawannie, i to, że żyjemy w świecie pełnym różnych sklepów zupełnie nas nie dziwi. Tymczasem jest powód do zdziwienia. Idziemy do sklepu, prosimy o ser, płacimy, rozpakowujemy go w domu, a środku jest ser, dokładnie taki, jakiego żeśmy się spodziewali. Czasami ktoś opowiada, że handel to jedno wielkie oszustwo. Ci ludzie nie podają nam jednak informacji, jak często byli oszukiwani, a jak często byli zadowoleni ze swoich zakupów. Kupujemy tysiące rzeczy, częściej jesteśmy zadowoleni z naszych zakupów niż niezadowoleni, a przypadki świadomego oszustwa potwornie nas oburzają i właśnie dlatego opowiadamy o nich długo i namiętnie, bo są rzadkie. (Kto chciałby słuchać opowieści o tym, że kupiłem sobie batonik i zjadłem go ze smakiem?)

Co ma wspólnego handel z moralnością i pytaniem o to, skąd się wzięło dobro i zło? Wiele ma wspólnego, może nawet więcej niż religia. Religie mówią wiele o tym, co w danej religii jest uważane za dobre, a co za złe, ale religie są późniejszym wynalazkiem niż handel, a te religie, które dziś znamy, powstały w czasach niemal współczesnych, kiedy istniało już rolnictwo, pismo, miasta i nieźle zorganizowane państwa.

Historia handlu opowiada nam o tym, jak człowiek powoli uczył się, że wymiana jest czymś korzystniejszym (i lepszym) niż mord i rabunek. Obyczaj dawania sobie darów musiał być jeszcze wcześniejszy. Od daru do wymiany jest tylko jeden krok. Ta wymiana musiała się zacząć w ramach klanu wraz z pierwszymi narzędziami. Dwie rzeczy były do tego potrzebne — dostęp do różnych rzeczy i zaufanie. Dostęp do różnych rzeczy mają również zwierzęta w stadzie i przeprowadzono mnóstwo badań nad szympansami i innymi zwierzętami, poszukując śladów wymiany towarowej. Szympansy dzielą się czasem żywnością, a nawet narzędziami, ale jest to bardzo odległe od zasady wzajemności.

Dam ci skórę bobra, a ty mi dasz dwie dzidy z ostrzami — to jest zupełnie inna wymiana niż ja podrapię twoje plecy, a ty podrapiesz moje. W stadzie szympansów czy pawianów mamy przysługi, bywa (całkiem często), że dwa młode samce zmawiają się na starszego i silniejszego samca. Obserwuje się również żebranie o żywność, ale wymiana rzeczy, z której obydwie strony są zadowolone, to zupełnie inna sprawa.

Nie można wykluczyć, że między wymianą towarów w ramach klanu i spokrewnionych klanów, a wymianą towarów między obcymi plemionami upłynęły tysiące lat. A jednak ta wymiana rzeczy między obcymi i obawiającymi się siebie ludźmi jest w historii ludzkiej bardzo wczesna. Skąd o tym wiemy? Z wykopalisk. Na stanowiskach archeologicznych z czasów prehistorycznych znajdujemy rzeczy, które musiały tam przywędrować z odległych terenów. Chodzi głównie o narzędzia zrobione z materiałów na danym terenie nieobecnych, które istniały w naturze setki kilometrów dalej. Archeolog stawia w takiej sytuacji pytanie, czy plemię przewędrowało ten dystans biorąc ze sobą te narzędzia, czy może materiały pochodziły z rabunku, czy wreszcie z wymiany? Jeśli znajdujemy tego rodzaju przedmioty w różnych warstwach ziemi, możemy dojść do wniosku, że przez długi okres (setki lat) było stałe zaopatrzenie. W takiej sytuacji jednorazową wędrówkę z dobytkiem możemy wykluczyć, zmniejsza się również prawdopodobieństwo systematycznego zaopatrzenia w drodze rabunku. Wymiana staje się najbardziej prawdopodobna.

Wymiana i rabunek istniały obok siebie i konkurowały ze sobą od chwili, gdy pojawiła się wymiana. Zamiast uczciwej wymiany łatwiej jest posiadacza czegoś co mi jest potrzebne zabić i zabrać mu jego dobytek. Przeciw temu przemawiają jednak trzy argumenty — w ten sposób można się wzbogacić na obrabowanym tylko jedne raz, po drugie, on może się bronić i wtedy to my możemy stracić życie, a po trzecie, zabijamy nie tylko posiadacza rzeczy, ale i posiadacza umiejętności, kogoś kto wie, gdzie tych rzeczy szukać, jak je wydobywać i jak je obrabiać.

Żeby zrozumieć wartość umiejętności, człowiek musiał już mieć bardzo duży mózg i wielopokoleniową pamięć, a żeby powstała sieć handlu materiałami do robienie kamiennych narzędzi, musiał mieć organizację społeczną pozwalającą na osłonę wędrujących handlarzy. Zorganizowanie w miarę bezpiecznej wędrówki towarów było nie lada sztuką, a zaczynało się to w czasach, kiedy nie było ani państwa, ani policji, ani dróg. Wędrowcy z cennymi towarami przemykali się po lasach ryzykując życie i licząc na cenną nagrodę.

Religia i handel są tak ze sobą zrośnięte jak religia i władza. Kupcy, jeśli możemy tych pierwotnych wędrowców nazwać kupcami, przemykali się od sanktuarium do sanktuarium, a podczas wędrówki byli zwierzyną łowną, na którą polowali ludzie i zwierzęta.

Jeśli uczestniczyłeś kiedyś w pielgrzymce do odległego sanktuarium, musiałeś widzieć jak strudzonym pielgrzymom wracały siły na widok kolorowych straganów stojących w cieniu świątyni. Ten widok to skamielina początków handlu między odległymi plemionami. Zanim jednak doszło do wysokiej kultury zakodowanego w religii szacunku i gościnności dla obcego wędrowca i sanktuarium, w którym obcy mógł czuć się w miarę bezpieczny, przez tysiąclecia człowiek uczył się, że wymiana może być korzystniejsza niż mord i rabunek.

Dostrzeżenie korzyści z wymiany dyktuje egoizm a nie altruizm. Obydwie strony chcą coś zyskać. Trzecia strona, pośredniczący kupiec, chce zarobić na połączeniu między posiadaczami różnych towarów. Jeśli wszyscy są zadowoleni, nikt nie stracił, wszyscy zyskali, ale nikt nie był altruistą, wszyscy kierowali się racjonalnym egoizmem.

Co to jest dobry handel? Kiedy spotyka się banda egoistów, żaden z nich nie jest wredny, mają przy tym sporo zabawy i wszyscy wychodzą z tego spotkania z zyskiem. Niemożliwe? To właśnie działo się i nadal dzieje się miliony razy każdego dnia.

Mieszkam w maleńkim miasteczku, które uzyskało prawa miejskie prawie osiemset lat temu. Wcześniej było przez setki lat dużą osadą. W miasteczku w każdy wtorek jest na rynku targ. Od setek lat ludzie spotykają się na tym rynku, wędrują między stoiskami, niektórzy przychodzą tylko spotkać znajomych i pogadać, inni wpadają szybko, żeby kupić coś, co jest im pilnie potrzebne. Ludzie plotkują, czasem o którymś sprzedawcy krążą plotki, że ma marny towar. Niektóre rzeczy kupuje się zawsze na tym samym stoisku.

Na starych zdjęciach na tym samym rynku widzimy konie i wozy, ludzie są inaczej ubrani, ale atmosfera jest podobna, jedni stoją i rozmawiają, inni kupują, jest tłoczno i nie ma agresji. Dziś nie kupię tu już konia, ani prosiaka, ani żywej kury, obok stoiska z warzywami ktoś sprzedaje chińską odzież. Nikt się nie dziwi, ani nie zastanawia jak te chińskie towary dotarły na dobrzyński rynek. Ilu ludzi musiało się ze sobą porozumieć i dotrzymać sobie słowa, żeby w polskim małym miasteczku sprzedawca rozłożył stoisko z chińskimi towarami?

W dużych miastach targi z żywnością zniknęły z najstarszych rynków. Tam w starych kamienicach są dziś kawiarnie, restauracje i sklepy z pamiątkami, w których znajdujemy towary z najbardziej odległych zakątków świata. Człowiek jest zwierzęciem, które nauczyło się, że mord i rabunek jest bez sensu, że chciwość i egoizm można połączyć z rozsądkiem i czerpać z tego zyski oraz mieć sporo przyjemności.

Pasażerowie na gapę

W naturze mamy wymianę usług. Małpy iskają się wzajemnie, nietoperze wampiry dzielą się z głodnym towarzyszem wypitą krwią, największe zdumienie budzi współpraca między różnymi gatunkami. Biolodzy poświęcili wiele badań rybom czyścicielom. Są to małe rybki, których pożywieniem są pasożyty i resztki jedzenia dużych ryb. Duże, mięsożerne ryby podpływają do raf koralowych i chmara małych kolorowych rybek zaczyna czyścić ich skórę i wnętrze gęby.

Po wykonaniu usługi mogłyby zostać zjedzone, ale duża ryba po zakończeniu zabiegu mówi: „dziękuję" i odpływa. Dlaczego? Jak ten proces wyewoluował? Że chodzi tu o ewolucję wiemy, bo duże ryby reagują na określone kolory, czyli ryby czyścicielki mają wymalowany na skórze napis: jestem czyścicielką. Mamy tu wyraźną współpracę opartą na egoistycznych interesach. Biologów interesuje oczywiście czy są tu pasażerowie na gapę — duże ryby, którym zdarza się połknąć kilka czyścicielek, czy małe rybki, którym zdarza się zjadać nie tylko reszti jedzenia i pasożyty, ale i kawałki zdrowej skóry czy wręcz wygryzać mięso. Pamiętam przynajmniej jedno badanie, które opisywało, jak takie małe rybki przeganiały z gęby dużej ryby nieuczciwe koleżanki, które wygryzały kawałki mięsa z klientki.

Ten proces godzenia wzajemnych interesów oparty był u ludzi już o język i kulturę. Handel to egoizm, który dąży do jednostkowych korzyści dzięki wymianie opartej na wzajemnym zaufaniu, że partner ani nie zabije, ani nie oszuka. Uczenie się tego zaufania nie było łatwe, bo pasażerów na gapę nie brakowało w przeszłości i nie brakuje dziś. Nie tylko atakujący karawany zbójcy na drogach (a potem również piraci na morzach), ale głupi i podstępni wodzowie plemion, mordujący nagle przybyszów z cennym towarem, oszukujący kupcy i oszukujący klienci. A jednak, mimo ciągłego narażenia ze strony morderców i ludzi nieuczciwych, historia ludzkich cywilizacji jest historią rozwoju handlu. Po prostu handel przynosił ludziom tak ogromne korzyści, że kupcy gotowi byli ponosić ciągłe ryzyko, żeby dotrzeć do klientów na krańcach świata. Władcy, którzy tworzyli system bezpieczeństwa dla handlu, pamiętani byli jako władcy najlepsi.

Żeby uczciwy handel mógł się opłacać, zyski muszą również wynagradzać straty z tytułu kradzieży. Jak poważny jest to problem? Oblicza się, że w 2011 roku „zginęły" w skali całego świata z magazynów i sklepów towary o wartości 119 miliardów amerykańskich dolarów. Z tego ponad 51 miliardów ukradli klienci w sklepach, prawie 42 miliardy personel sklepów i magazynów, 6 miliardów strat spowodowali nieuczciwi dostawcy, a prawie 20 miliardów wyparowało w niewiadomy sposób.

W Polsce około półtora procent wartości sprzedaży znika w kieszeniach złodziei. Najwięcej ludzie kradną w Indiach i w Rosji, najmniej kradną mieszkańcy Tajwanu. [ 1 ]

Rabunki i kradzieże to problem handlujących, dla klientów problemem jest częsta nieuczciwość kupców. Istniała zawsze.

W Starym Testamencie w Księdze Powtórzonego Prawa (25:13-16) czytamy:

Przeciw chciwości w handlu

13. Nie będziesz miał w torbie podwójnego ciężarka: cięższego i lżejszego; 14. Nie będziesz miał w swoim domu podwójnej efy (efa to hebrajska miara długości — A.K.): większej i mniejszej. 15. Będziesz miał ciężarek nie umniejszony i dokładny; będziesz miał efę nie umniejszoną i dokładną, abyś długo żył na ziemi, którą ci daje Pan, Bóg twój; 16. gdyż brzydzi się Pan każdym, który tak czyni, każdym, który postępuje niesprawiedliwie.

W Biblii mamy prawa ścigające :

- niespłacanie długów,
- opóźnianie zapłaty,
- ustanawianie praw krzywdzących biednego,
- przekupność sędziów,
- fałszowania miar i wag,
- zawyżanie cen,
- sprzedaż wybrakowanego towaru.

Czy coś się zmieniło? Te same plagi nadal psują nasz handel i dzięki wysiłkom państwa, policji, kupców i stowarzyszeń klientów handel nadal się rozwija, a wszechobecność sklepów traktujemy jako taką samą oczywistość, jak obecność powietrza.

Wbrew temu co możecie czasem usłyszeć, najbardziej gwarantowanym źródłem stałych zysków w handlu jest uczciwość.

Czy naprawdę na uczciwości można dorobić się fortuny? Można, a ciekawym przykładem są tu kwakrzy, chrześcijańska sekta, oficjalnie nazywająca się Towarzystwem Przyjaciół, założona w roku 1646 przez Georga Foxa, w krótkim czasie rozszerzyła się na całą Anglię.

Kwakrzy, w Ameryce dostali w prezencie od angielskiego króla tereny, zwane później Pensylwanią. Ich jedynym dogmatem był brak dogmatów. Towarzystwo Przyjaciół miało swoje credo oparte na kilku zasadach — ludzie są równi, a każde zniewolenie bliźniego jest grzechem; ludzie są dobrzy, a jeśli robią złe rzeczy to dlatego, że są źle traktowani; Bóg powiedział nie zabijaj, więc konsekwencją jest całkowity pacyfizm, Bóg powiedział, nie dawaj fałszywego świadectwa, więc nie wolno przysięgać, bo to by oznaczało, że czasem kłamiemy. Kwakrzy obchodzili się bez kapłanów, bez pysznych świątyń, bez wystawnego rytuału. Kiedy człowiek spogląda w przeszłość, trudno nie mieć do nich większej sympatii niż do purytanów. Ich próba zbudowania królestwa bożego na amerykańskiej ziemi wydawała się być początkowo bardzo atrakcyjna, rychło jednak okazało się, że elementy utopii były tu silniejsze niż mogło się wydawać.

Pierwszym niepokojącym sygnałem w zachowaniach kwakrów było radosne poszukiwanie możliwości oddania życia za wiarę. Przyjaźni, tolerancyjni, otwarci, często poszukiwali wręcz sytuacji, w których mogliby być prześladowani. Uparcie jeździli do nieodległej Nowej Anglii, gdzie purytanie zabraniali im się osiedlać, co w kilku przypadkach zakończyło się karą śmierci. Religijny upór w innej sprawie doprowadził w końcu do odsunięcia kwakrów od wszelkich stanowisk publicznych. Odmowa składania przysięgi była jedną z przyczyn ustawicznych irytacji ze strony Londynu. Przez lata poszukiwano kompromisu w tej sprawie, w końcu zapewne suma różnego rodzaju konfliktów doprowadziła do wyeliminowania ich z polityki. Najbardziej utopijnym elementem ideologii kwakrów był skrajny pacyfizm. Głębokie przekonanie, że da się pokojowo ułożyć współżycie z plemionami indiańskimi, wielokrotnie kończyło się rzezią ludności pogranicza, w końcu część mieszkańców, albo zaczęła zmieniać wyznanie, albo oddawała swoje głosy na przedstawicieli z innych grup wyznaniowych.

Kwakierski eksperyment trwał jednak przez kilka dziesięcioleci i przynajmniej początkowo miał wiele sukcesów. Pewne ich koncepcje, a przede wszystkich bezwzględnie przestrzegana zasada równości wobec prawa i pełnej tolerancji religijnej, okazały się ważnym wkładem do idei późniejszych Stanów Zjednoczonych, zapewne wpływ miało również ich zdecydowane zwalczanie niewolnictwa i gotowość udzielania pomocy zbiegłym niewolnikom. Jednak próba zbudowania państwa w oparciu o ślepe zaufanie w dobro i pokojowy charakter drugiego człowieka poniosła całkowitą porażkę.

Pozbawieni dostępu do polityki kwakrzy w dalszym ciągu oddziaływali na charakter nowego społeczeństwa. Obsesyjnie uczciwi i okazujący współczucie pokrzywdzonym, odsunięci od stanowisk publicznych i stroniący od armii, koncentrowali swoją działalność na handlu i finansach. Nieraz udawało im się udowodnić, że uczciwość, tak w handlu jak i w finansach, może dawać fenomenalną przewagę nad konkurentami i w efekcie może być źródłem solidnych zysków. [ 2 ]

Zarówno w Anglii, jak i w Ameryce powstały ogromne kwakierskie przedsiębiorstwa, zbudowane na uczciwości. Oni wprowadzili w Anglii stałe ceny w swoich sklepach, oni obniżając stopę zysku ściągali do siebie biedotę, oni zbudowali banki, w których każdy mógł otwierać swoje konto. Założona przez nich fabryka czekolady Cadbury zaczęła się od akcji mającej na celu zwalczanie pijaństwa przez zastępowanie ginu czekoladą do picia.

Te wzory uczciwego handlu nie są wcale tak bardzo odosobnione, jak nas czasem próbują przekonać. Nie zdarzyło mi się paść ofiarą oszustwa w sklepie, w którym od lat robię codziennie zakupy żywnościowe, nie podejrzewam również zamiaru oszustwa, kiedy w supermarkecie wkładam kolejne towary z półki do mojego koszyka.

Dziwna rzecz z tym handlem, coraz więcej ludzi może kupić coraz więcej rzeczy, co wywołuje coraz większy gniew tych, którzy mówią najwięcej o moralności.

W Nowym Testamencie jest w Ewangelii świętego Marka opowieść o bogatym młodzieńcu, który zapytał Jezusa co ma czynić, aby osiągnąć życie wieczne?

Odpowiedź brzmiała:

Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. [Mk 10:21-24]

Nie zrobił tego również żaden z papieży. Załóżmy jednak, że nagle wszyscy chcieliby posłuchać tej dobrej rady, kto kupiłby ich dobra? Załóżmy, że wszyscy chcą być tylko altruistami, czy świat byłby lepszy, czy raczej okazałby się domem wariatów? Egoiści oferują na rynku to, co potrafią zrobić najlepiej. Czerpią z tego korzyści. Jeśli to, co potrafią robić najlepiej, ludziom się podoba i jest im potrzebne, zyski mogą być duże, a czasem nawet ogromne. Zostawszy bogatymi młodzieńcami (lub starcami) oddają się czasem filantropii. Dobrze, że po zdobyciu fortuny, a nie przed.

Tymczasem to właśnie oparty na egoizmie handel umożliwił rzecz, która w naturze jest od milionów lat — podział pracy. Jednak ten podział pracy, który widzimy w społeczeństwach pszczół czy mrówek, podtrzymuje zastój, tymczasem wpierający się na handlu podział pracy w ludzkich społeczeństwach jest źródłem postępu, innowacji i stopniowego bogacenia się całych społeczeństw, a nie tylko elit.

Nie było to łatwe, bo pasażerów na gapę nie brakowało i nadal nie brakuje, a wśród pasażerów na gapę znajdują się nie tylko rabusie, złodzieje, i nieuczciwi kupcy, ale równie często władcy, ich dwór i ich urzędnicy oraz strzegący moralności kapłani. Dlatego tak długo mogło utrzymywać się niewolnictwo i system pańszczyźniany, dlatego w wielu krajach handel jest przeżarty korupcją. A mimo to, trudno wyobrazić sobie ludzkie społeczeństwo bez handlu.

[ 2 ] Daniel J. Boorstin, The Colonial Experience