Rozdział IX
Zwierzę społeczne

Biolodzy i nie tylko biolodzy przez kilka stuleci z zapałem porównywali ludzkie społeczeństwo do społeczeństw owadów, do pszczół, mrówek i termitów. Interesujące porównanie, bo rzeczywiście w ulu czy w mrowisku mamy królowe i robotnice, są strażnicy, są nawet mrówki trzymające niewolników. Ten podział pracy w ulu czy mrowisku wydaje się być niesłychanie podobny do ludzkiego społeczeństwa. Jest tu jednak kilka różnic, które czynią to całe podobieństwo mało wartościowym. Ten podział pracy w skomplikowanych społeczeństwach owadów jest sterowany przez geny. Udział świadomości jest tu minimalny lub żaden, (chociaż ostatnio odkrywamy zdumiewające rzeczy, na przykład, że są tu różne „osobowości", że są pszczoły bardziej przedsiębiorcze i mniej przedsiębiorcze, że również w ulu czy mrowisku zdarza się „jazda na gapę").

Społeczeństwo ludzkie to mieszanina przemocy i współpracy, wzajemnej pomocy i podstępnych oszustw, wiecznej podejrzliwości i życzliwości również wobec zupełnie obcych ludzi. Jak zmierzyć ile jest w nas egoizmu i altruizmu? Czy altruizm może być formą egoizmu? Dlaczego jesteśmy życzliwi dla innych? Człowiek to dziwaczne zwierzę, które lubi się dzielić tym co ma z innymi; czy możemy sobie otworzyć historię naszych obyczajów dzielenia się?

Dlaczego współpracujemy ze sobą?

Jeśli natura to nieustanna walka o byt, to jakim cudem zwierzęta i ludzie mają tak często tendencję do współpracy? Od czasu publikacji głównego dzieła Karola Darwina o ewolucji trwają spory (i badania) o to, czy natura to czysty egoizm, czy egoizm przemieszany z altruizmem i umiejętnością współpracy?

Geny są samolubne, dążą do pozostawienia po sobie jak największej liczby swoich kopii. My jednak jesteśmy koloniami komórek, a różne geny doskonale ze sobą współpracują. Poszczególne narządy w naszym ciele wykonują swoje zadania nie dążąc do zdobycia dominacji. (Rak jest chorobą, w której jakieś komórki zaczynają dzielić się jak szalone, a organizm traci nad nimi kontrolę.)

Ewolucja opowiada nam również o współpracy, tej na poziomie molekularnym i tej między jednostkami, o współpracy komórek i coraz bardziej złożonych zwierząt. Oczywiście tu interesuje nas najbardziej ta współpraca, która wymaga świadomości, decyzji o współdziałaniu.

Jak zaczął się podział pracy wśród ludzi? W społeczeństwie zbieracko-łowieckim kobiety zbierają, mężczyźni polują. Oznacza to konieczność dzielenia się żywnością. Oczywiście początek takiego dzielenia się, to karmienie potomstwa. Jednak dorosłe osobniki dzielące się zdobytą żywnością to osobna para kaloszy. Polujące na dużą zwierzynę drapieżniki, takie jak lwy czy wilki, spożywają wspólnie swoją ofiarę. Jest niemal pewne, że nasz obyczaj dzielenia się zaczął się, kiedy zaczęliśmy polować w grupach na duże zwierzęta.

Jak to jest u innych zwierząt? Małpa chętnie pokazuje innym małpom drzewa, na których jest dużo owoców, ale tym co ma w garści dzieli się niechętnie. Człowiek zaprasza na ucztę, wydaje się być jedynym zwierzęciem czerpiącym przyjemność z dzielenia się. Badacze obserwowali jak to właściwie wygląda w społeczeństwach pierwotnych. Z reguły rośliny zebrane przez kobiety i drobna zwierzyna upolowana przez mężczyzn wędrują na rodzinny stół. Wspólna uczta, na którą zaprasza się wszystkich, jest z okazji zabicia dużego zwierzęcia, które trzeba szybko zjeść, bo albo się zmarnuje, albo ściągnie drapieżniki. Uczyliśmy się prawdziwej radości dzielenia się żywnością, kiedy zapraszano na grill z mamuta. Niezależnie czy ktoś uczestniczył w polowaniu, czy nie, czy był dzielny, czy chował się w krzakach, zjadanie wielkiej zdobyczy było ucztą dla wszystkich.

Musiało nam to wejść w krew, bo dzielenie się mięsem jest niemal symboliczne. Zapraszając na obiad nie zapraszamy na marchewkę i ziemniaki, w menu w restauracji nazwy potraw to przede wszystkim rodzaj i sposób przyprawienia mięsa oraz informacja o roślinnych dodatkach.

Współpracy uczyliśmy się przede wszystkim na polowaniach, a dzielenia się głównie przy spożywaniu wielkiej zdobyczy.

Oczywiście życzliwość musiała istnieć wcześniej. Niedawno moją uwagę zwrócił tytuł artykułu: „Przeżycie najżyczliwszych. Przyjazne pawiany żyją dłużej" [ 1 ]. Dorothy Cheney z Uniwersytetu w Pensylwanii wraz z grupą innych naukowców prowadziła badania nad dzikimi pawianami z rezerwatu w Botswanie. Te badania trwały 20 lat. Wśród wielu innych informacji zwrócono uwagę na fakt, że samice, które były bardziej przyjazne i miały dobre stosunki z innymi samicami, żyły dłużej. Podczas gdy wśród samców ważna była pozycja w stadzie (samce alfa żyły dłużej), wśród samic życzliwość wydaje się być tajemnicą długowieczności.


Zdjęcie: Dorothy Cheney/University of Pennsylvania

Te badania potwierdzają inne obserwacje, które wydają się zupełnie oczywiste — życzliwość przynosi korzyści. Lubimy mieć przyjaciół, dobrze się czujemy, kiedy inni są wobec nas przyjaźni i raczej należy pytać skąd się bierze ludzka wredność.

Ciekawe, że w tych badaniach okazało się, że małpy ze skłonnością do życzliwości nie miały więcej potomstwa, wygląda na to, że tylko były zdrowsze i żyły dłużej. Można z tego wnosić, że nie ma tu nacisku ewolucyjnego, i że proporcje życzliwych i wrednych utrzymują się. Życzliwość jest w genach, ale geny życzliwości nie zdobywają przewagi, ale też nie dają się wyprzeć przez geny wredności. Wredna małpa jest równie powszechna jak małpa życzliwa.

Dobór naturalny wydaje się nie zmieniać proporcji między wrednymi i życzliwymi jednostkami w populacji, ale mamy ciekawe doświadczenia z doborem sztucznym. Człowiek wyhodował wiele ras psów, z których jedne są łagodne i przyjazne, inne agresywne i wredne.

Fenomenalnym eksperymentem były wieloletnie badania rosyjskiego genetyka Dimitriego Biełajewa, który postanowił wyhodować ufne i przyjazne wobec ludzi lisy. Lisy są wyjątkowo nieufne i trudne do oswojenia. Eksperyment Biełajewa trwał 40 lat. Zasady selekcji były niesłychanie proste, wybierano do dalszej hodowli tylko te lisy, które nie bały się podchodzić do ludzi, brały żywność z ręki i pozwalały się głaskać. Po kilku pokoleniach zmienił się wygląd i całkowicie zmieniły się zachowania hodowanych lisów. Stały się ufne i skłonne do przyjaźni z ludźmi jak psy.



Autorzy zdjęć: (a) Mike Dodd, (b): Aubrey Manning, (c) oraz (d): Brian Hare
(Źródło: http://openlearn.open.ac.uk/mod/oucontent/view.php?id=398776§ion=4.2)

Eksperyment Biełajewa pozwala na hipotezę, że skłonność do nieufności i podejrzliwości oraz skłonność do ufności siedzą w genach, ale żadna z tych cech nie zdobywa wyraźnej przewagi, co może znaczyć, że obydwie te cechy dają jakieś korzyści ewolucyjne, ale nie dość silne, aby wyeliminować, czy znacznie osłabić obecność tej drugiej cechy.

Życzliwe małpy żyją dłużej niż wredne, ale nie zostawiają więcej potomstwa. Pojawia się zatem inne pytanie, czy wredna małpa bywa życzliwa, a życzliwa czy bywa wredna? Okazuje się, że ten podział na wrednych i życzliwych wcale nie jest tak klarowny, jakby się mogło wydawać. Zwierzęta, podobnie jak ludzie, mają swoje sympatie i antypatie, a co więcej często dobrze pamiętają, kto był dla nich miły, a kto wredny.

Współpraca opiera się na zaufaniu. Wielu młodych ludzi uwielbia gry komputerowe. Przez ostatnie kilkanaście lat wielu naukowców namiętnie grało w różne wersje gry komputerowej nazywanej „dylemat więźnia". W pierwszej wersji gra polegała na tym, że dwóch przestępców jest przesłuchiwanych w osobnych celach, jeśli obydwaj będą milczeć, wyjdą na wolność, jeśli jeden zdradzi, otrzyma łagodniejszą karę, a ten drugi będzie siedział długo. Jeśli przyznają się obaj, będą mieli minimalnie złagodzoną karę za współpracę z władzami.

Psycholodzy i ekonomiści rzucili się na tę grę i bawili się nią jak dzieci, sądząc, że opowie nam ona dużo o naszej ludzkiej naturze. Im więcej osób testowano, tym bardziej było jasne, że nieufność bierze górę i większość wybiera nagrodę za sypanie.

Wielokrotnie zmieniano warunki tej gry, aż do zwykłej gry o nagrody finansowe, gdzie współpraca dawała nagrody gwarantowane dla obydwu partnerów, a zdrada wysoką nagrodę dla jednego (pod warunkiem, że zdradził szybciej). Ponownie zdawało się, że u większości ludzi góruje wredność. Zmiany postaw zaczęły być widoczne, kiedy ci sami partnerzy rozgrywali ze sobą całą serię spotkań i uczyli się przewidywania swoich zachowań.

Kiedy same komputery rozgrywały tę grę, wychodziło na to, że oszustwo się po prostu opłaca, kiedy jednak nauczono komputery, że w wielokrotnych rozgrywkach mają odpłacać pięknym za nadobne, czyli karać za zdradę i nagradzać za współpracę, częstotliwość współpracy niepomiernie wzrosła, ale nadal skłonność do oszustwa przeważała. Dopiero programy „wyrozumiałe", wybaczające okazjonalne oszustwo i karzące nałogowych oszustów przeważyły szalę na rzecz lojalności i współpracy. W prawdziwym życiu długo uczyliśmy się tej sztuki i nie można wykluczyć, że ślad tego uczenia się mamy w biblijnej opowieści o Kainie i Ablu.

Kain był rolnikiem, Abel pasterzem. Rolnicy byli ludźmi osiadłymi, znali swoich sąsiadów i ściśle z nimi współpracowali, pasterze to były ludy wędrowne, ludzie którzy pojawiali się znikąd i znikali, i których zachowania były nieprzewidywalne, częściej jednak wrogie niż przyjazne. Rolnicy na widok nieznanych wędrowców odruchowo sięgali po broń.

W rzeczywistym życiu gra w „dylemat więźnia" toczyła się przez tysiące lat w myśl zasady: jeśli nie jesteś pewien, że to przyjaciel, na wszelki wypadek zabij go. Jednocześnie tysiące lat przed napisaniem opowieści o Kainie i Ablu zapraszano na grill z mamuta, który, jak się wydaje, stanowił początek kultury dzielenia się, radości jaką jest wspólna uczta. Ta kultura radości z powodu dzielenia się prawdopodobnie odcisnęła się trochę na naszych genach, upodobniając nas do lisów Biełajewa. Zaufanie i współpraca nie wyrugowały wredności, ale stały się wystarczająco silne, by stać się fundamentem całej ludzkiej kultury.