RozdziałVIII


Czy w każdym człowieku drzemie zabójca?

Obrona konieczna

Na pytanie, czy w każdym człowieku drzemie zabójca krótka odpowiedź brzmi: tak. Większość ludzi jest zdolna do zabójstwa w obronie własnej, w obronie swojego dziecka, rodziców, męża czy żony. Niektórzy są zdolni do tego, żeby z narażeniem swojego życia bronić życia obcej osoby. Kiedy napastnik traci w takiej sytuacji życie, broniący siebie lub innych ludzi człowiek, który zabił, jest zwolniony od winy i kary.

Jak zwykle, życie jest bardziej skomplikowane. Rzeczywiście, nie tylko jesteśmy zdolni do zabójstwa, ale w pewnych sytuacjach prawo takie zabójstwo usprawiedliwia. Nazywa się to obroną konieczną. Jednak nie każdy napad oznacza zagrożenie życia i usprawiedliwia pozbawienie życia napastnika. Warto poszperać w Internecie i przyjrzeć się różnym przypadkom obrony koniecznej i tego, co w prawie nazywa się przekroczeniem granic obrony koniecznej.

Chwilowo ważne pytanie brzmi: Czy jesteśmy zdolni do zabójstwa? Czy i w jakich okolicznościach moglibyśmy zabić drugiego człowieka?

Zacznijmy od języka, którego używamy na co dzień. Dlaczego tak często słyszymy zwrot „zabiję cię"? Zabiję cię, jak mi nie oddasz tej gumki. Uduszę cię, jak komuś powiesz to czy tamto. Czy to pozostałość z czasów, w których ludzie zabijali się z byle okazji? Czy możemy mówić o skamielinach dawnych obyczajów w naszym języku?

Jaka jest różnica między zabiciem kogoś, kto chce zabić mnie lub moje dziecko, a zabiciem kogoś, kto mi się nie ukłonił? Czy pytając o to, na ile jesteśmy zdolni do mordu, trzeba się zastanawiać nad takimi pojęciami jak godność, duma, honor, obraza?

Mówimy żartem: ta zniewaga krwi wymaga, jeszcze sto lat temu mężczyźni często się pojedynkowali. Przez kilka stuleci królowie i rządy krajów europejskich próbowali uporać się z obyczajem pojedynków. Rycerze, a potem szlachta, uwielbiali unosić się honorem, panowie stawali do pojedynku, a potem armia królewska liczyła o jednego dzielnego wojaka mniej.

Co mogło być przyczyną takiej „śmiertelnej" urazy? Wszystko, począwszy od spojrzenia pełnego podziwu na narzeczoną, a skończywszy na stwierdzeniu, że kolega w jakiejś błahej sprawie nie ma racji. Trzeba było surowych praw, żeby obyczaj pojedynków wyplenić. Te sankcje z perspektywy czasu mogą wydawać się wręcz komicznie: „jak nie przestaniecie się zabijać, to będziemy was wsadzać do więzienia".

Obrona honoru była powszechnie szanowanym obyczajem, nie tylko szanowanym, ale i wymaganym. Więzienie natomiast było hańbą. Bardzo powoli uczono się nowego podejścia do pojęcia dumy i honoru.

Warto tu się cofnąć o jeszcze jeden krok — pojedynki były niesłychanie cywilizowaną formą reakcji na obrazę. Obrażony nie wybuchał gniewem, nie rozwalał głowy przeciwnikowi natychmiast, ale uprzejmie wzywał go na pojedynek, który odbywał się według określonych reguł. Pojedynek był zwycięstwem cywilizacji nad dzikością.

W książkach historycznych widzimy, jak w jeszcze bardzo niedawnej historii łatwo dochodziło do zwady, jak szybko sięgano po broń i jak często gorąca wymiana słów kończyła się śmiercią lub okaleczeniem. Współcześnie zabawa połączona z alkoholem prowadzi często do zachowań, które są dziwnie podobne do tamtych opisów. Powiedzenie „Ta zniewaga krwi wymaga" nie zawsze jest tylko pozostałością po obyczajach z minionych wieków.

Prawo i obyczaj mogą być ze sobą w konflikcie. Prawo może zwalczać niektóre obyczaje takie właśnie jak pojedynki czy wendeta, czasem jest to jeszcze bardziej złożone. W Polsce obyczaj zakazuje donoszenia na policję. Czy jest to pozostałość po okresach zaborów, kiedy policja była organem obcej władzy? W pewnym stopniu może tak być, ale niekoniecznie. Podobną nieufność do władz państwowych widzimy w Ameryce Łacińskiej, ale również we Włoszech czy we Francji, znaczne większe zaufanie do policji mają mieszkańcy państw skandynawskich, Niemiec czy Wielkiej Brytanii.

Czym uzasadnić tak różny poziom zaufania do państwa i jego przedstawicieli? W Polsce wracamy myślą do rozbiorów, ale w krajach, w których jeszcze niedawno było niewolnictwo lub pańszczyzna (która była również formą niewolnictwa) obserwujemy silną podejrzliwość, a nawet wrogość wobec państwa. Zdaniem filozofów, instytucja państwa chroni przed anarchią, przed prawem silniejszego. Czasem państwo może chronić prawo silniejszego i sankcjonować dyskryminację całych grup społecznych.

W ramach społeczeństwa różnie grupy mają często różne kodeksy moralne i różne kodeksy honorowe, które mogą być bardzo różne od prawa państwowego.

Czy są to różne moralności, czy różne interpretacje tych samych wartości wyjściowych — nie zabijaj, nie kradnij, nie oszukuj? Na ile jest to powtarzane przez różne grupy ogólne hasło: „kochaj bliźniego swego" z dodatkiem, ale wyjątkiem jest XYZ.

Prawo bardzo wyraźnie definiuje pojęcie obrony koniecznej — masz prawo się bronić, a nawet zabić, kiedy zagrożone jest twoje życie lub życie innych osób. Czy wolno zabijać w obronie honoru? U nas już nie. W wielu miejscach na świecie nadal tak. Wystarczy wbić w Internet hasło: zabójstwo honorowe.

Bóg, honor, ojczyzna

Czy istnieją sprawiedliwe wojny?

Czy pojęcie obrony koniecznej stosuje się również do całych grup? W Szkocji jest zabawny obyczaj, w Nowy Rok puka się do drzwi obcych ludzi, pukającym nie może być jednak blondyn ani blondynka. Ponad tysiąc lat temu Szkocja była obiektem ciągłych napaści ze strony Wikingów, w ludzkiej pamięci pozostał (dziś już tylko symboliczny) lęk przed straszliwymi blondynami.

Napadnięty ma prawo się bronić. To oczywiste. Problem polega na tym, że kiedy napadnięty ma okazję, to często zmienia się z ofiary w napastnika. Sąsiadujące ze sobą narody rzadko kiedy darzą się sympatią. W ludzkiej pamięci pozostały urazy po wzajemnych napaściach i wzajemnych okrucieństwach.

Polskie dowcipy o Rosjanach, Niemcach czy Czechach nie różnią się niczym od dowcipów Anglików o Francuzach, Francuzów o Belgach, Niemców o Polakach, czy Szwedów o Norwegach. Stereotypy o sąsiadach rzadko bywają pozytywne.

Czy zatem stosunki między sąsiadującymi narodami są oparte na racjonalnych przesłankach, czy są zdominowane przez irracjonalne uprzedzenia?

Zapewne jedno i drugie, bardzo często znajdziemy w tych relacjach ślady zadawnionych uprzedzeń. W stereotypach o innych kryje się często pogarda. Pogarda pozwala na robienie krzywdy bez wyrzutów sumienia.

Skąd się bierze niechęć do innych? Innych, wierzących w innego Boga czy niewierzących w żadnego boga, innych mających inny kolor skóry, innych mówiących innym językiem? Czy znów biologia?

(Swego czasu przeprowadzono eksperyment z kilkudniowymi kurczakami. Jednemu kurczakowi pomalowano dziobek na niebiesko — wszystkie kurczaki go dziobały. Potem połowie kurczaków pomalowano dziobki na niebiesko, kurczaki z żółtymi dziobkami dziobały te z niebieskimi, ale te z niebieskimi dziobały się wzajemnie. Żółty dziobek jest najwyraźniej zakodowany w mózgu. Inność budzi agresję.)

Czy łatwo odróżnić obronę i agresję? Czy może być państwo bez armii? Czy żołnierz podczas wojny musi zabijać?

Kiedy miałem czternaście lat zapytałem mojego ojca: czy zabiłeś człowieka? Odpowiedział: „tak" i będzie to bardzo długa rozmowa. W tej wojnie, w której on brał udział my byliśmy stroną napadniętą. Mój ojciec opowiadał mi o historii i o tym, że nie ma na świecie kraju, który ma tylko piękne karty historyczne.

Podczas wojny walczące ze sobą armie mają na swoich sztandarach to samo hasło: „Bóg, honor i ojczyzna". Żeby zabijać trzeba odrzeć drugiego człowieka z jego człowieczeństwa. Kiedy nas atakują, strach każe nam widzieć w napastniku potwora (czasem nie bez powodu), kiedy my atakujemy może nami rządzić chciwość, pogarda, pamięć wcześniejszych krzywd i strach, czasem mity wmawiane przez innych.

Obrona konieczna jest usprawiedliwiona, Przekroczenie granic obrony koniecznej dotyczy również narodów.

Jak o tym dyskutować? Co jest częściej powodem wojny - różnice religii, strach, uprzedzenia? Dlaczego żołnierze chcą ze sobą walczyć?

Psychologia tłumu

Popatrzmy na kilka zdjęć z prasy, Grecja, Hiszpania, Francja, Anglia. Kiedy tylko jest okazja do zamieszek (czasem to może być mecz piłki nożnej), na ulicach pojawiają się młodzi mężczyźni, skłonni do bójek, rozbijania sklepów, podpalania samochodów.

(

Dlaczego uliczne protesty tak łatwo przeradzają się w zadymy? Skąd to „zapotrzebowanie" na agresję wśród młodych mężczyzn?

Ile jest tu winy biologii, wysokiego poziomu testosteronu w organizmach młodych ludzkich samców? Oczywiście nie tylko ludzkich. Agresja i skłonność do walki jest częścią naszego biologicznego wyposażenia. Walka o samice, walka o terytorium, walka o dominację. W ramach każdego gatunku widzimy nieustanne konflikty, a większość gwałtownych ataków podejmowanych jest przez młode i stosunkowo młode samce. Obejrzyjcie film z walczącymi gorylami. (Ile razy wdzieliście podobne sceny na szkolnym podwórku?)

W ludzkim społeczeństwie na biologiczną skłonność młodych samców do agresji i przemocy nakłada się subkultura i psychologia tłumu. W jednych środowiskach przemoc może być oceniana nagannie i hamowana, w innych przeciwnie, może być obiektem podziwu, a nawet kultu. Dyskutując o tych subkulturach warto obejrzeć znakomity film Miasto Boga.)

Dlaczego w grupie zachowujemy się inaczej niż wtedy, kiedy jesteśmy sami? Grupa i tłum to nie to samo. W grupie, w której wszyscy się znają, obowiązuje konformizm, nie chcemy się wyróżniać, obawiamy się, że nas wyśmieją, staramy się dopasować do grupowej subkultury. Grupa, o której mówimy „my" to część naszego ja. Tłum jest czymś innym — to masa, głównie anonimowych ludzi, którzy w warunkach paniki lub wybuchu zbiorowej agresji wydają się działać jak jeden organizm. W takich warunkach mamy wrażenie, że poszczególne jednostki przestają samodzielnie analizować sytuację, robią to co wszyscy. Taki tłum potrafi być bestialski, morderczy i podatny na wezwania najbardziej krwiożerczych przywódców. Czasem jeden człowiek potrafi taki tłum powstrzymać, czasem jednak sam staje się wówczas ofiarą.


Czy tłum, który widzimy jak wychodzi z kościoła, lub jak robi zakupy w supermarkecie to ten sam tłum? Czy jest możliwe, że ci sami ludzie mogliby z jakiegoś powodu wpaść w amok?

Ludobójstwo

6 kwietnia 1994 roku samolot z prezydentem Ruandy na pokładzie podchodził do lądowania. Niespodziewanie w samolot trafiła rakieta. Prezydent i załoga samolotu zginęli. W Ruandzie mieszkają dwie duże grupy etniczne Hutu i Tutsi. Konflikty między tymi grupami trwają od stuleci, gdyż kiedyś Tutsi najechali i podbili miejscowych Hutu. Kilkadziesiąt lat temu role się odwróciły i Hutu zdobyli władzę, teraz Tutsi byli dyskryminowani i próbowali odzyskać swoje przywileje. Toczyły się walki, ale w większości miast i wsi ludzie żyli ze sobą po sąsiedzku, jeśli nie w przyjaźni, to bez otwartej wrogości. Po zamachu na prezydenta ruszyła fala mordów, do których wzywali politycy, działacze, nauczyciele i księża (Ruanda jest najbardziej katolickim krajem w Afryce). W ciągu kilku miesięcy zginęło od pół miliona do miliona ludzi i nikt nie jest w stanie doliczyć się wszystkich ofiar. Mordowano tych, którzy schronili się w kościołach, mordowano dzieci w szkołach, mordowano obcych, mordowano sąsiadów, mężom kazano zabijać swoje żony, jeśli pochodziły z rodziny Tutsi. Tych, którzy próbowali ratować mordowanych Tutsi, było niewielu, te próby nieodmiennie groziły śmiercią. Grupa dziewcząt w internacie odmówiła powiedzenia, które z nich są Hutu, a które Tutsi, zamordowano wszystkie.

Wyjątkowy kraj i barbarzyńskie zachowanie społeczeństwa? Druga część zdania jest bardziej prawdziwa niż pierwsza.

24 kwietnia 1915 roku rząd turecki rozpoczął aresztowania inteligencji ormiańskiej w Istambule. (Armenia była przez kilka stuleci częścią imperium osmańskiego, którego upadek spowodował dążenia podbitych przez Turcję narodów do niepodległości. Na terenie samej Turcji mieszkało wtedy ponad dwa miliony Ormian.) Pod koniec maja 1915 roku zaczęto deportację mieszkających w Turcji Ormian do Syrii i Mezopotamii, rozpoczęły się masowe mordy w wyniku, których zginęło około półtora miliona ludzi. Część tych mordów popełniła regularna armia, część ludność cywilna, której powiedziano, że wolno bezkarnie mordować. Turcja do dziś nie chce się do tego ludobójstwa przyznać, tamtejsze władze twierdzą, że to była epidemia. Ludobójstwo jest zawsze epidemią, jest epidemią nienawiści.

Ideologia nazistowska była w niemałym stopniu oparta na nienawiści do Żydów. Z mordowania Żydów hitlerowcy uczynili przemysł, mordując ponad sześć milionów Żydów z całej Europy. Społeczeństwo niemieckie nie oponowało, setki tysięcy ludzi brały udział w tym procederze, w okupowanych przez Niemców krajach tysiące ludzi pomagało okupantom wyłapywać Żydów wywożonych potem do obozów zagłady. W wielu krajach i w wielu miejscach ludzie wiedząc, że zabijanie Żydów nie jest karane, łapali i mordowali Żydów, gwałcili kobiety, rabowali ich dobra. Ci, którzy ratowali Żydów, byli nieliczni, wielu z nich ukrywało się z tym nawet po zakończeniu wojny (były jednak również kraje takiej jak Bułgaria, czy Dania z niezwykle wysokim procentem pomagających) .

Jugosławia była federacją sześciu narodowych republik. Kiedy upadł komunizm, wybuchły wojny, między Serbami i Chorwatami, między Serbami a Bośniakami. Ludzie, którzy chodzili ze sobą do szkoły, nagle zaczęli się mordować.

Jak łatwo zwyczajni ludzie mogą stać się częścią oszalałego nienawiścią stada? Czy wiemy jak zachowalibyśmy się w takiej sytuacji? Żyjemy w miejscu i w czasach, w których, nikt na szczęście, nie wystawia nas na taką próbę.

Nieumyślne spowodowanie śmierci

Kiedy pytamy czy w każdym człowieku drzemie zabójca, nie wolno zapominać o tym, jak łatwo zostać zabójcą nie dlatego, że jest w nas jakiś instynkt mordercy, ale dlatego, że życie ludzkie jest kruche, a my mamy tendencję do lekkomyślności (i lekceważenia prawa).

„Według statystyk Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) od 1896 roku — kiedy odnotowano pierwszy wypadek śmiertelny w wyniku wypadku drogowego w Londynie — zginęło na świecie 35 mln osób. Obecnie na drogach wszystkich kontynentów — według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych — ginie rocznie ok. 1,2 mln osób, co 30 sekund jeden człowiek, a 30-50 mln odnosi obrażenia. Większość ofiar pochodzi z państw rozwijających się. Około 40 proc. wszystkich zabitych stanowią dzieci i młodzież.

W Polsce w ciągu roku w wypadkach drogowych ginie prawie 4 tysięcy osób, a dziesięciokrotnie więcej jest rannych (statystyki podają odpowiednio 3907 i 48 952 w 2010 r.). W Polsce ginie 10 osób na 100 wypadków i jest to trzy razy więcej niż wynosi średnia europejska. Jest to najwyższy wskaźnik śmiertelności w wypadkach drogowych w UE". [ 1 ]

Według danych Geneva Declaration on Armed Violence and Development w 2004 roku było na świecie prawie pół miliona morderstw z premedytacją, wielokrotnie więcej ludzi spowodowało śmierć drugiego człowieka nieumyślnie, najczęściej w wyniku wypadku drogowego, podczas pracy w rolnictwie, lub w inny sposób. Zabójcą można również zostać przez przypadek połączony z lekkomyślnością, z alkoholem lub narkotykami.

***

Jesteśmy zdolni do zabójstwa, mamy prawo się bronić, ale możemy znaleźć się w sytuacji, w której będą nas popychać do zbrodni z nienawiści. A zapiekła nienawiść do innych czasem wkrada się w umysły niepostrzeżenie. Nie wkrada się sama. Ma licznych pomocników.