Rozdział XX
Etyka czyli wybieranie między złem i złem

Jaka jest różnica między moralizowaniem, a rozmowami o etyce? Te pierwsze są kazaniami albo przypominają kazania, te drugie pozwalają przygotować się do wyboru zarówno w tych sytuacjach najtrudniejszych, jak i w tych najgłupszych.

Co to jest etyka? Nudna odpowiedź brzmi, że jest to dział filozofii, który zajmuje się badaniem moralności. Dla mnie jednak etyka to nieustająca dyskusja o konfliktach wartości. Jeśli moralność to zasady, które wydają nam się święte i nienaruszalne, etyka to rozmowa o sytuacjach, kiedy musimy wybierać, kiedy jedna święta zasada moralna, którą uznajemy, znajduje się w kolizji z inną.

Życie stawia nas nieustannie w sytuacjach, w których zastanawiamy się, czy lepiej kogoś zranić, czy raczej nie powiedzieć całej prawdy? Czy donieść na policję, że sąsiad, któremu odebrano prawo jazdy, nadal jeździ samochodem po alkoholu, czy lojalnie trzymać język za zębami? Czy pogodzić się z tym, że ktoś ściąga na egzaminie, czy powiedzieć głośno, że nie zamierzamy tego akceptować?

Lekarze często stają przed najtrudniejszymi wyborami. Czy przerwać zaawansowaną ciążę, bo matce dziecka grozi śmierć, czy raczej liczyć na cud, bo może uda się uratować i matkę, i dziecko? Zła decyzja spowoduje śmierć i matki, i dziecka, ale diagnoza może być mylna.

Etyka przygotowuje nas do podejmowania trudnych decyzji, których nikt za nas nie podejmie, z którymi jednak będziemy się spotykać nieustannie. Czasem będą one dotyczyły życia i śmierci, czasem spraw z pozoru drobnych.

O tych wyborach niesłychanie często decyduje lojalność, ale lojalność może nam dyktować zły wybór. Sympatyczny sąsiad, który „tylko" wsiada do samochodu po kieliszku, może być jutro sprawcą śmierci innych ludzi i własnej. (Czy stajemy się wówczas współwinnymi ich śmierci, bo wiedzieliśmy, ale woleliśmy milczeć?)

Etyka to również pytania o definicje. Czym jest dobro? Czym jest zło? Czym jest wolna wola i czy w ogóle jest coś takiego jak wolna wola? Czy człowiek tworzy normy moralne, czy są one dane od Boga albo są jakimś prawem naturalnym, które musimy odkrywać?

Te spory toczą się od starożytności, a pewnie i wcześniej, ale wiemy tylko o tych, które zostały spisane i o których pamięć przetrwała do dziś.


Platon i Arystoteles
(Fragment fresku Rafaela „Szkoła Ateńska").

Nauka zmieniła jednak ramy tych sporów o etykę. Pięćset lat temu przewrót kopernikański zmienił nasze wyobrażenia o naszym miejscu we wszechświecie. Planeta Ziemia przestała być samym centrum wszechświata i stała się zaledwie drobiną wśród miliardów innych ciał niebieskich. Człowiek był jednak nadal przekonany, że świat powstał mniej więcej sześć tysięcy lat temu, i że Bóg stworzył go takim, jakim jest dziś. Dowiadywaliśmy się coraz więcej na temat naszej planety i powoli stawało się jasne, że musiała istnieć nie tysiące, ale miliony lat (dziś wiemy, że powstała mniej więcej cztery i pół miliarda lat temu), wreszcie ponad 150 lat temu ukazała się książka Karola Darwina prezentująca teorię ewolucji, pokazująca, że życie nie powstało w jednym akcie stworzenia, że się stopniowo zmienia, tworząc coraz to nowe gatunki, że nie było ani Adama, ani Ewy, a człowiek ewoluował podobnie jak wszystkie inne zwierzęta.

Genetyka i nauki o mózgu pokazały tajemnicę dziedziczenia i opowiedziały o naszej świadomości więcej niż wszystkie spekulacje wcześniejszych pokoleń filozofów.

Zaakceptowanie tych faktów, coraz mocniej potwierdzonych przez naukę, nie było łatwe. Zmienia to bowiem cały sposób myślenia o świecie, o życiu, o nas jako gatunku. Dzisiejsze ramy sporów o etykę wyznacza nasza wiedza o naturze wszechświata, o tajemnicy życia i o naturze człowieka.

Ramy są inne, ale złota zasada przekazywana w ludowych powiedzeniach, w religiach, w filozofii pozostaje ta sama: Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło.

Chrześcijaństwo: Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.
Nowy Testament
, Ewangelia wg św. Mateusza 7:12

Islam: Żaden z was nie jest prawdziwie wierzącym, jeżeli nie pragnie dla brata swego tego samego, czego pragnie dla siebie.
Prorok Mahomet

Buddyzm: Nie traktuj nikogo w sposób, który i dla ciebie byłby krzywdzący.
Udana-Varga 5,1

Hinduizm: Oto cały obowiązek: nie czyń innym tego, co sprawiłoby ból tobie uczynione.
Mahabharata
5:1517

Taoizm: Zysk swojego sąsiada traktuj jak swój własny zysk, a stratę swojego sąsiada jako swoją własną stratę.
Lao Tzu, T'ai Shang Kan Ying P'ien, 213-218

Judaizm: Nie czyń sąsiadowi swemu tego, czego sam się brzydzisz. Oto cała Tora; reszta jest komentarzem.
Rabbi Hillel, Talmud, Szabat 31d

W filozofii nieodmiennie wracamy do imperatywu kategorycznego Immanuela Kanta: „Postępuj zawsze według takiej maksymy, abyś mógł zarazem chcieć, by stała się ona podstawą powszechnego prawodawstwa".

Karol Darwin w wydanej już pod koniec swojego życia książce O pochodzeniu człowieka pisał, że jakiekolwiek zwierzę, które ma silny instynkt społeczny, uczucia rodzicielskie i uczucia przywiązania dzieci do rodziców, jeśli osiągnie intelektualne zdolności takie lub podobne jak człowiek, musi nabyć poczucie moralności i odpowiedzialności.

Darwin zdawał sobie również sprawę z tego, że to poczucie moralności jest, tak samo jak budowa naszych ciał, produktem ewolucji, że sama moralność ewoluuje, zmieniając się wraz z organizacją społeczeństw i rozmiarami ludzkich wspólnot. Obowiązek niekrzywdzenia, przyzwoitego zachowania wobec drugiego człowieka, obejmuje coraz szersze kręgi.

Profesor Władysław Bartoszewski, głęboko wierzący katolik, ma maksymę: „warto być przyzwoitym". Całym swoim życiem dowiódł, że można żyć według tej maksymy, chociaż czasem przychodzi za to płacić wysoką cenę. Podczas okupacji był w Armii Krajowej i zajmował się tym, co nieustannie groziło śmiercią — pomocą Żydom. Po wojnie, w czasach stalinowskich siedział w więzieniu zarówno za to, co robił podczas wojny, jak i za swój sprzeciw wobec komunistycznego terroru.

Władysław Bartoszewski swoją zasadę przyzwoitości wyprowadzał z wiary religijnej, tę samą zasadę profesor Tadeusz Kotarbiński, ateista, wyprowadzał z filozofii. Tadeusz Kotarbiński pisał o człowieku spolegliwym, o kimś na kim zawsze można polegać, przy czym słowo „zawsze" obejmuje momenty najtrudniejsze, kiedy wyciągnięcie ręki do drugiego człowieka może pociągnąć za sobą przykre, a nawet dramatyczne konsekwencje.

Etyka — dyskusja o konfliktach wartości, dyskusja bez wstępnych założeń i zmuszająca do samodzielnego myślenia, pozwala przygotować się do sytuacji, których nie możemy przewidzieć, a które mogą się pojawić w naszym życiu. Etyka zmusza do zastanawiania się jak wybierać w sytuacjach, gdy wszystkie wybory są złe, ale jeden może być nieco gorszy od drugiego.

Zmiany ram, w których dyskutujemy o etyce powodują, że dziś zastanawiamy się nad pytaniami, o których się dawnym filozofom nie śniło. Czy wolno prowadzić badania na komórkach macierzystych? Jak zdefiniować życie ludzkie? Czy zarodek to już człowiek?

Ten ostatni problem jest dziś w centrum debaty o etyce między chrześcijańskimi fundamentalistami, a ludźmi poszukującymi mniej radykalnych i bardziej nowoczesnych definicji, pozwalających na godzenie współczesnej wiedzy i współczesnej medycyny z naszymi odczuciami moralnymi.

Dla wielu ludzi komórka powstająca w wyniku stosunku kobiety i mężczyzny, i zapłodnienia kobiecego jajeczka plemnikiem, staje się natychmiast osobą ludzką. Przeciwnicy tej idei powiadają:

Co to za człowiek, który nie ma mózgu, nie myśli, nie czuje, nie ma świadomości?

Inni idą tu dalej, starając się ośmieszyć pomysł, że osoba ludzka zaczyna się od momentu poczęcia.


(Autor: Luke Muehlhauser, Common Sense Atheism, 7 maja 2010)

Wbrew pozorom nie jest to wcale prosty spór. Z całą pewnością życie każdego człowieka zaczęło się w momencie poczęcia. Z drugiej strony trudno nazwać zarodek człowiekiem. Jak odmiennie patrzy na fakt zajścia w ciążę kobieta, która bardzo pragnie dziecka i kobieta, dla której fakt zajścia w ciążę jest tragedią? W którym momencie mamy zacząć myśleć o zarodku jak o człowieku? Jakie mamy przyjąć kryteria? O co tak naprawdę toczy się ten spór?

Zaczął się dawno temu, bo w prymitywny sposób umiano przerywać ciążę od stuleci. Stał się poważnym problemem zajmującym filozofów, prawników, polityków i kapłanów oraz szeroko pojętą opinię publiczną stosunkowo niedawno, kiedy nauczono się przeprowadzać bezpieczną aborcję płodu, kiedy do masowego użytku weszły środki antykoncepcyjne i środki wczesnoporonne.

Kościoły protestanckie jeszcze w latach 30. zaakceptowały środki antykoncepcyjne [ 1 ], Kościół katolicki je odrzucił. W islamie odrzucono je również, ale w obliczu groźby przeludnienia zaczęto je tu i ówdzie po cichu akceptować.

Aborcja, czyli chirurgiczne przerwanie ciąży (jest również aborcja farmakologiczna), wywoływała i wywołuje jeszcze większe spory. W wielu krajach zaakceptowano aborcję z przyczyn zdrowotnych, czyli kiedy ciąża zagraża życiu matki, względnie kiedy ciąża pochodzi z gwałtu. W wielu krajach dopuszcza się wczesną aborcję (do końca trzeciego miesiąca ciąży) z przyczyn społecznych, w niektórych krajach wolno przeprowadzać wczesną aborcję na żądanie. W Chinach, gdzie galopujące przeludnienie groziło klęską głodu, państwo przyjęło politykę jednego dziecka i wymuszało usuwanie kolejnych ciąż.

Pytanie wcale niełatwe — co jest lepsze, państwowy terror zmuszający do masowego przerywania ciąż czy perspektywa śmierci głodowej milionów ludzi? Ucieczka i twierdzenie, że może ten głód nigdy by nie przyszedł, nie jest tu żadną odpowiedzią. W wielu krajach afrykańskich ten głód przychodzi każdego roku i nadal wielu ludzi przekonuje, że należy zwalczać planowanie rodziny i powszechną dostępność środków antykoncepcyjnych.


Autor zdjęcia: Mustafa Abdi, AFP

Planowanie rodziny stało się wraz z środkami antykoncepcyjnymi możliwością, dzięki której dzieci mogą przychodzić na świat chciane i kochane. Planowanie rodziny było i nadal jest w wielu krajach koniecznością, jeśli nie chcemy, żeby miliony ludzi umierały z głodu.

Wielu mówi o świętości życia, nie dbając o to, że uniemożliwiając dostęp do nowoczesnych środków antykoncepcyjnych, przyczyniają się do milionów przedwczesnych śmierci.

Etyka to spory o to, co jest słuszne w skomplikowanych sytuacjach. To również uczenie się sztuki dyskutowania o sprawach, w których wielu ludzi będzie miało różne zdania i musimy szukać kompromisów pozwalających na ustanowienie praw, które będą szanowane przez wszystkich.

Spierając się o to, co jest słuszne, filozofowie, politycy poszukują kompromisów, my, zwykli ludzie, szukamy odpowiedzi dla siebie i próbujemy żyć wedle zasady „warto być przyzwoitym". Etyka, z jej pytaniami o wybory w sytuacjach, kiedy musimy wybierać między złem i złem, uczy nas jak analizować takie sytuacje, co robić, żeby być przyzwoitym.

Kiedy życie nas zaskakuje takimi sytuacjami, często nie mamy już czasu na myślenie. Musimy działać i podejmujemy działania automatycznie, odruchowo, ale nasze odruchy zależą od tego, co nam dyktują nasze geny (strach, empatia, gotowość niesienia pomocy), od tego czego nas uczono (tradycja moralna w rodzinie i w najbliższym środowisku), od przykładów zachowań innych, które obserwowaliśmy w naszym życiu i wreszcie od tego, czy mieliśmy kontakty z etyką, czy świadomie i samodzielnie analizowaliśmy trudne sytuacje i uczyliśmy się samodzielnego rozstrzygania, co w takiej sytuacji jest słuszne.

Kiedy jedziesz samochodem z szybkością 90 kilometrów na godzinę i nagle z boku wyjeżdża ciężarówka, blokując ci drogę, wszystkie twoje wybory będą całkowicie automatyczne, mózg nie będzie miał już szans na żadną analizę. Przed tobą na poboczu dwoje dzieci, masz szansę wyminięcia ciężarówki zabijając je, przed tobą solidna przeszkoda, z którą zderzenie spowoduje twoją śmierć.

Dyskusje o etyce pokazują nam czasem, co „mówią" nasze geny albo nasza podświadomość, kiedy automatyczne decyzje naszego mózgu okazują się bardziej interesujące niż długie filozoficzne analizy.

Kiedy prosimy ludzi, żeby wyobrazili sobie pożar w laboratorium i koniczność wyboru między możliwością uratowania pojemnika z tysiącem zamrożonych zarodków lub nieprzytomnej pracownicy laboratorium, zdecydowana większość, tak wierzących, jak i niewierzących, nie ma wątpliwości, co wybrać.

Etyka pozwala nam zapoznać się z rozważaniami filozofów i z dylematami, z jakimi możemy spotkać się w realnym życiu. Pokazuje, że chociaż nasze skłonności są produktem ewolucji, chociaż każdy z nas jest troszkę inny, chociaż człowiek nie jest ani białą kartką, którą można dowolnie zapisać, ani bryłką gliny, którą można dowolnie ulepić, to nasze reakcje są również efektem wychowania i kultury w której żyjemy, a wreszcie, są naszymi świadomymi decyzjami, które czynią nas tymi, kim jesteśmy.


Zakończenie

Przystępując do pisania tej książki, nie zamierzałem pisać podręcznika etyki, chciałem opowiedzieć o moich rozmowach z młodymi ludźmi, które prowadziłem w oparciu o ważne dla mnie książki.

Książki, a raczej autorzy książek, ci żywi i ci, którzy dawno temu zmarli, to tylko inni ludzie. Czasem są jak przechodnie, na których zaledwie spoglądamy mijając ich, jak celebryci, których trzeba znać, lub znajomi, których po prostu lubimy, czy wreszcie jak przyjaciele, z którymi kontakt zawsze cieszy.

Książki autorów, którzy są dla nas jak przyjaciele, kuszą, żeby się nimi dzielić, żeby o nich opowiadać. Nasze myśli są jak klocki lego, wybieramy ze sterty to, co nam potrzebne, to co wydaje nam się ciekawe. Starałem się mówić własnym językiem, unikać cytatów, ale są tu ślady setek książek i niewiele jest tu moich własnych myśli.

Jako student słuchałem wykładów Tadeusza Kotarbińskiego i Marii Ossowskiej, na tym cyklu chyba najbardziej odcisnęła się książka Matta Ridleya O pochodzeniu cnoty. Ridley brytyjski biolog, dziennikarz i popularyzator nauki, bardzo pięknie zebrał swoje i innych idee dotyczące związków między biologią i etyką. Lubiłem o tej książce opowiadać i jestem niesłychanie dumny z tego, że jedna z dziewcząt z naszego kółka zrobiła z nim świetny wywiad dla „Racjonalisty". Amerykański psycholog ewolucyjny Steven Pinker, filozof Daniel Dennett, neurobiolog Sam Harris oraz dziesiątki innych moich „papierowych" przyjaciół jest obecnych na tych stronach, chociaż nie zawsze ich przywoływałem, mimo że to oni wpłynęli na sposób mojego myślenia.

Niektóre z tych książek rozgościły się w naszym domu bardziej, bo tłumaczyła je dla polskiego czytelnika moja żona, inne, na wpół zapomniane, przypominały się nagle w trakcie pisania na temat jakiegoś problemu.

Niedawno słuchałem dyskusji o tym, czy etyka powinna być nauczana w szkole. Przypomniała mi się moja nauczycielka ze szkoły średniej, która mówiła, że jedyna rzecz, której szkoła musi nauczyć, to sztuki uczenia się. Mówiła, że szkoła daje nam podstawową wiedzę, ale to co jest naprawdę ważne, to żebyśmy byli spragnieni wiedzy i umieli jej szukać. Mówiła również, że czasem szkoła nie uczy tego, co ważne, i trzeba szukać tego samemu.

Kilka miesięcy temu czytałem o grupce uczniów liceum z Rzeszowa, którzy postanowili nie oglądać się na szkołę i założyli własne koło etyki.

Dwie (byłe już) uczennice liceum, Alicja Jurasińska i Klaudia Marzec, pisały:

Nie-etykalni

W Polsce możliwość wyboru pomiędzy lekcjami etyki a religii w szkołach istnieje od 1992 roku. W Rzeszowie, w którym uczęszczałyśmy do liceum żadna ze szkół średnich lekcji etyki nie organizuje. Mogłoby się wydawać, że taki stan rzeczy wynika po prostu z braku chętnych uczniów. Zresztą rzekomy brak zainteresowanych często bywa argumentem w sporach i dyskusjach o zasadności nauczania etyki.

Jesteśmy tegorocznymi maturzystkami. Problemów, które niesie ze sobą próba wywalczenia lekcji etyki doświadczyłyśmy na własnej skórze. Już od pierwszego dnia szkoły miałyśmy okazję poczuć, że nie będzie to załatwienie zwykłej formalności. Już na samym początku ze strony nauczycieli pojawiły się głosy pytające, czy nie możemy „przetrzymać do końca roku", czy musimy „robić szkole taki wielki problem", dlaczego lekcje religii „aż tak nam przeszkadzają" itp.

Byłyśmy traktowane w sposób niepoważny i lekceważący. Straszono nas problemami w znalezieniu pracy w przyszłości, zarzucano nieodpowiedzialność. Na każdym kroku mogłyśmy odczuć, że nasze działanie odbierane jest jedynie jako kaprys, przysparzanie szkole problemu, zawracanie głowy.

W tamtym czasie niezwykle pomocne okazały się rady znalezione na portalu etykawszkole.pl oraz informacje zawarte na stronie Ligii Nauczycieli Etyki. Były to jedyne źródła, z których mogłyśmy uzyskać rzetelną pomoc. Zebrałyśmy kilkanaście chętnych uczniów z całej szkoły i pełne entuzjazmu zgłosiłyśmy się z listą osób do dyrekcji. Usłyszałyśmy, że lekcje mogą odbywać się w bardzo późnych godzinach, że może uczyć nas ksiądz, że wówczas nie będziemy mieć możliwości zrezygnowania z lekcji itp. Grupa chętnych zmniejszyła się do kilku osób. Szkoła piętrzyła absurdalne problemy formalne. Pierwszym absurdem było to, że musiałyśmy wypisać się z lekcji religii, chociaż nigdy na takową nie zapisywałyśmy się. Drugim — że gdy w pierwszym tygodniu szkoły zgłosiłyśmy chęć uczestnictwa w lekcjach etyki powiedziano nam, że powinnyśmy zgłosić się w marcu poprzedniego roku szkolnego, ponieważ wtedy planuje się zajęcia na przyszły rok. Pytanie tylko, co w takim razie z uczniami klas pierwszych?

W w/w rozporządzeniu z 1992r. jest informacja, że lekcje etyki/religii organizuje się na życzenie uczniów. W klasie pierwszej uczniowie powinni dokonywać wyboru poprzez złożenie odpowiedniego oświadczenia, niewymagającego corocznego ponawiania. Natomiast w wielu szkołach uczniowie są automatycznie zapisywani na lekcje religii. Owocuje to tym, że młodzież nie ma pojęcia o swoim prawie do wyboru, a nierzadko „przetrzymanie" na lekcjach religii jest dużo prostsze niż wyegzekwowanie prawa do uczestnictwa w lekcjach etyki.

Wracając do naszej historii — zaprzestaliśmy starań w szkole po dwóch miesiącach w obawie, że cała sprawa może potrwać jeszcze długo, a za kilka miesięcy czekała nas matura.

Jednak wiosną podczas Tygodnia Filozoficznego w Lublinie poznałyśmy grupę osób z młodszych klas z naszego liceum. Postanowiliśmy wziąć sprawę w swoje ręce -zorganizować nieoficjalne koło filozoficzne i dokształcać się poza szkołą. Udało nam się nawiązać kontakt z Panią prof. Romaną Kolarzową z Uniwersytetu Rzeszowskiego, która okazała nam niewiarygodnie dużo życzliwości, poświęcając nam czas i prowadząc z nami cotygodniowe zajęcia. Nasze „tajne komplety" miały miejsce poza szkołą, na terenie Uniwersytetu. Warto podkreślić, że chociaż zajęcia odbywały się w piątek w godzinach popołudniowych i wymagały wcześniejszego przygotowania się na nie, to cieszyły się dużym zainteresowaniem, co tydzień pojawiały się nowe twarze. Młodsi koledzy mają nadzieję, że w przyszłym roku będą mieli okazję kontynuować spotkania z Panią Profesor.

Myślimy, że nasz przykład obala mit o braku zainteresowania etyką i ogólnym marazmem wśród młodzieży. Zajęcia są tak ciekawe, że z przyjemnością spieszymy na nie po własnych lekcjach piątkowym popołudniem.

Wiemy, że nie jesteśmy wyjątkiem, dlatego chciałyśmy zachęcić licealistów z całej Polski do organizowania się nawet nieoficjalnie — pokażcie, że Wam zależy! [ 2 ].

Nie po raz pierwszy w historii uczniowie dochodzą do wniosku, że chcą czegoś więcej niż to, co daje im szkoła, że nie będą się oglądali na szkołę czy ministerstwo i założą sobie swoje kółko zainteresowań czy koło naukowe sami. Czasem okazuje się, że ich inicjatywa znajduje pomoc ze strony poszczególnych nauczycieli lub dyrekcji szkoły, czasem znajdują ją gdzieś dalej, na uniwersytecie lub w jakiejś redakcji. Taka inicjatywa i własne szukanie zazwyczaj okazuje się wspaniałą intelektualną przygodą.

Pisałem tę książkę z myślą o tych, dla których pytanie o nasze miejsce w świecie i o wzajemne relacje jest na tyle intrygujące, że warto mu poświęcić swój wolny czas. Dostarczyło mi to sporo przyjemności, również z tego powodu, ż dostałem trochę listów od czytelników. Jedni chwalili, inni krytykowali, ale najważniejsze dla mnie były te listy, których autorzy pisali, że skłoniłem ich do dalszego poszukiwania.


[ 1 ] Na konferencji w Lambeth w Anglii, w 1930 roku przedstawiciele kościołów protestanckich podjęli decyzję o dopuszczalności środków antykoncepcyjnych.