Rozdział XVIII
Seks, sztuka i pieniądze

Skrytykował mnie czytelnik za uznawanie, że ewolucja jest faktem. Jakim cudem — pytał — przypadkowe zmiany genetyczne mogą tworzyć nowe gatunki, gdzie są te formy pośrednie, nie ma żadnych dowodów na to, że ewolucja działa. Jak działa?

Jak odpowiedzieć na ten gniewny wybuch, żeby nie urazić? Jak pokazać, że każdy organizm, ludzki, zwierzęcy, czy roślinny jest formą przejściową, że ewolucja dokonuje się nieustannie. Przypadkowych zmian genetycznych jest mnóstwo. Jedne, poważne i szkodliwe kończą się śmiercią płodu lub niemowlęcia, inne są neutralne, nie szkodzą ani nie pomagają, jeszcze inne dają jakieś minimalne korzyści. Te, które dają jakieś korzyści, (na przykład nieco jaśniejszy kolor futra) w niesłychanie powolnym procesie zdobywają w tym akurat środowisku przewagę. Lepszy kamuflaż pozwala bliżej podchodzić do ofiary lub lepiej ukrywać się przed drapieżnikiem. Z morza przypadkowych zmian dobór naturalny selekcjonuje te, które są pozytywne, powodując, że te organizmy z korzystnymi mutacjami pozostawiają więcej potomstwa. Mechanizm jest dość prosty, ale czynników, które składają się na ów dobór naturalny jest mnóstwo. Najłatwiej opisać to na przykładzie drapieżników — kto ma lepszy słuch, lepszy węch, lepszy wzrok, szybciej ucieka, ten dłużej żyje i zostawia więcej potomstwa. Jednak dobór naturalny działa na wielu poziomach, czasem będzie to kwestia odporności na pasożyty, a czasem tolerancja jakiegoś pokarmu, który jest w obfitości, ale nie wszyscy go tolerują.

Obok doboru naturalnego, dzięki któremu mamy wrażenie, jakby te zmiany były celowe, działa dobór płciowy, który promuje czasem rzeczy niepraktyczne. Specjaliści są coraz bardziej przekonani, że pierwsze opierzone dinozaury przez tysiące lat kusiły swoim upierzeniem partnerki, a praktyczne funkcje piór pojawiły się znacznie później. Jakaś narośl, krzykliwe ubarwienie, bujna grzywa może nie mieć innego znaczenia prócz tego, że zwraca uwagę drugiej płci. Wrażliwość młodych ludzi na modę to hałaśliwa reakcja naszych mózgów na dobór płciowy. Kury patrzą z zachwytem na koguta z wielkim grzebieniem. Ogon pawia jest nie tylko symbolem pychy (ktoś puszy się jak paw), ale był przez wiele dziesięcioleci bólem głowy ewolucjonistów, bo wydawał się przeczyć całej logice doboru naturalnego. Ten długi i ciężki ogon jest oczywistym obciążeniem i utrudnia ucieczkę przed drapieżnikami. Darwin pisał o tym ogonie z niepokojem, zastanawiając się, jak ten absurd wyjaśnić. Dopiero ponad sto lat po jego śmierci izraelski biolog Amotz Zahavi przedstawił hipotezę, że dobór płciowy może się wręcz kłócić z doborem naturalnym. Nazwał to zasadą upośledzenia.

Dobór płciowy to reakcja na piękno drugiej istoty płci odmiennej (a z pięknem dokładnie ten sam kłopot co z dobrem i złem, od czasu kiedy człowiek zaczął zadawać pytania, zastanawiał się, czym jest piękno i dlaczego jedne rzeczy postrzegamy jako piękne, a inne jako brzydkie). Młodość, zgrabna figura, gładka skóra, białe zęby, błyszczące włosy, energiczne ruchy, inteligentna twarz, żywy, pewien siebie uśmiech — to powszechny opis atrakcyjnej osoby płci przeciwnej. Krótko mówiąc, nasze oczy szukają parterów młodych, zdrowych i z dobrymi genami. Możemy sobie definiować piękno jak chcemy, ale jeśli idzie o sposób patrzenia na potencjalnych partnerów seksualnych, po prostu rządzi nami biologia. Skąd wiemy, że potencjalny partner/partnerka ma dobre geny? Nie wiemy, a o tym, że istnieją jakieś geny dowiedzieliśmy się bardzo niedawno. Przez tysiące lat bez żadnej wiedzy o genach mężczyznom podobały się młode, zdrowe, wesołe kobiety, a kobietom — zdrowi, silni, dowcipni i mający wysoką pozycję społeczną mężczyźni. Nasze geny kazały nam podziwiać właściwych partnerów seksualnych i niemieć z zachwytu na widok żyznej, zielonej doliny, przez którą płynie rzeka.

Długie połyskujące włosy, podobnie jak gładka skóra i białe zęby, to świadectwo zdrowia, certyfikat dobrych genów. A ogon pawia? To dyplom mistrzowski, to świadectwo, że facet jest taki wspaniały, że stać go na dźwiganie obciążenia.

Kolorowe, krzykliwe ubarwienie wcale nie musi być korzystne z punktu widzenia doboru naturalnego, przeciwnie, zdradza miejsce pobytu, podobnie jak długie i wyszukane śpiewy. Jednak dobór płciowy rządzi się własnymi prawami, które często doprowadzały biologów do rozpaczy.

Zasada doboru naturalnego jest przejrzysta i wyjaśnia nam różnorodność życia. Dobór płciowy wszystko komplikuje i skłania nas do głupich popisów.

Czy może być tak, że nasz mózg jest trochę jak ogon pawia, że przyspieszony rozwój ludzkiego mózgu był efektem raczej działania doboru płciowego niż naturalnego?

W nauce ciekawa hipoteza jest jak piękna dziewczyna albo wyjątkowo przystojny chłopak, zaczynają się wokół niej harce zalotników, ale inni patrzą, do czego się tu przyczepić. Z takimi hipotezami jak ta, kłopot szczególny, bo trudno ją potwierdzić i trudno ją obalić. Gdzie szukać dowodów?

Mózg jako narzędzie pomagające przetrwać to hipoteza oczywista. Centrum przetwarzania danych, przyjmuje informacje od naszych zmysłów, wyzwala reakcje, koordynuje sprawność ruchów, pamięta wcześniejsze wydarzenia, pozwala na komunikację z innymi. Kiedy myślimy o ludzkim mózgu, z jakiegoś powodu przetrwanie kojarzy nam się z narzędziami i wynalazkami. Ogień, narzędzia, ubrania, broń.

Obserwując szympansy, które nie posługują się ogniem i używają narzędzi w bardzo ograniczonym zakresie, uczeni doszli do wniosku, że ich mózgi służą im głównie do zawierania koalicji i wzajemnego podgryzania się. Ich inteligencja emocjonalna jest zdecydowanie wyższa niż inteligencja techniczna. Innowacyjnością też nie imponują. Ich życie w stadzie jest natomiast pełne przemocy, intryg, układów i przekupstwa. Przemoc między młodymi samcami to często popisy przed samicami, intrygi i koalicje mają często na celu zdobycie samicy silniejszego samca. Dobrze znane jest w tym towarzystwie kupowanie seksu za jedzenie (w szczególności za mięso), samicom imponuje nie tylko brutalna siła, ale również opiekuńczość i czułość.

Trudno o wątpliwości, że dobór płciowy wtrąca tu swoje trzy grosze do doboru naturalnego, ale trudno to wszystko rozplątać. Jedno jest pewne, że jeśli wśród szympansów dobór płciowy promuje inteligencję, to robi to mało skutecznie, bo nie tylko nie ma małpich Einsteinów, ale nawet opery nie mają. Czy sprawy ułożyły się inaczej w tej linii, która prowadziła do powstania człowieka?

Wiele wskazuje na to, że przynajmniej początkowo mózgi hominidów nie były ani dużo większe, ani dużo sprawniejsze niż ich małpich kuzynów.

Bardzo niedawno, bo w 2010 roku, paleontolog, Lee Berger, odkrył na terenie Republiki Południowej Afryki, kilka niemal kompletnych szkieletów nieznanego wcześniej hominida, którego nazwał Australopithecus sediba. Uważa się go za charakterystyczną formę przejściową między prymitywnymi australopitekami a rodzajem Homo. (Nawiasem mówiąc, czy zastanawialiście się, kiedyś dlaczego ludzie współcześni znajdują znacznie więcej skamielin niż nasi przodkowie? Na to pytanie jest dość prosta odpowiedź — więcej ludzi szuka, wiedzą czego szukają, lepiej wiedzą, gdzie mają szukać, a znajdując, szybciej rozumieją, co znaleźli.)

Australopithecus sediba żył mniej więcej dwa miliony lat temu, chodził sprawnie na dwóch nogach, miał zdecydowanie sprawniejsze ręce niż inne naczelne, natomiast mózg, o objętości 420 centymetrów sześciennych, nie różnił się od tego, co mają w głowach dzisiejsze szympansy.

Przez kolejne prawie dwa miliony lat wielkość mózgów hominidów powoli rosła, ale trudno powiedzieć, czy większy wpływ miał tu dobór naturalny, czy dobór płciowy. Postęp techniczny był dość powolny, czyli nasi przodkowie stali murem przy pięściaku i maczudze, nie wiemy również i pewnie nigdy się nie dowiemy, w którym momencie popisy mające na celu podbicie serc samic zmieniły się z czysto siłowych na bardziej śpiewne i taneczne.

Jeśli hipoteza o silnym wpływie doboru płciowego na rozwój naszego mózgu ma sens, to prawdopodobnie dopiero na etapie Homo sapiens sapiens, czyli gdzieś sto, sto dwadzieścia tysięcy lat temu. Ten nowy gatunek miał zdumiewającą cechę — był innowacyjny. Homo sapiens sapiens wynalazł gliniany garnek, naszyjniki, bransoletki i kolczyki, łuk, koło, flet, bogów, listę przebojów i łazika, którego potrafił wysłać na Marsa. Mało prawdopodobne, żeby dobór naturalny preferował taki kierunek rozwoju, ale kobiety są tu nie bez powodu podejrzane.

Człowiek z Cro-Magnon czyli tak zwany archaiczny Homo sapiens, pojawił się gdzieś pół miliona lat temu i miał już całkiem pokaźny mózg wielkości 1200 cm3, zaś kształt jego czaszki przypomina nasz, czoło jednak cofnięte, brwi wysunięte. Jeśli idzie o proporcje mózgu do wagi ciała, był od dawna na podium. Chyba jednak na drugim miejscu, bo jego bliski kuzyn, człowiek neandertalski, miał mózg jeszcze większy niż my (1450 cm3 ). Neandertalczycy, podobnie jak człowiek z Cro-Magnon opanowali ogień i robili prymitywne narzędzia, ale najwyraźniej ich większy mózg nie dawał im wystarczającej przewagi, bo żyli obok siebie (nawet podobno czasem się krzyżowali) , ale żaden z tych dwóch gatunków nie zdobył wyraźnej ewolucyjnej przewagi.

Coś się stało później. Oczywiście nic nie stało się nagle. Wygląda na to, że długie używanie gotowanego jedzenia, nie tylko dostarczało koniecznej energii na obsługę mózgu (a jest to strasznie energochłonny narząd), ale prowadziło do zmiany naszej szczęki i uzębienia. Nie musieliśmy już miażdżyć ziaren ani szarpać surowego mięsa i powoli traciliśmy siłę zgryzu, a nasze zęby stawały się delikatniejsze. Zmieniała się również struktura naszego mózgu. Zwiększa się procent białej materii i zwiększa się obszar czołowy. Krótko mówiąc fiat 125p zaczął się przeistaczać w ferrari.

I tu zaczynają się problemy, które z punktu widzenia doboru naturalnego nie mają sensu. Pojawia się grzebanie zmarłych, malowanie ciał, ozdoby, pierwsze instrumenty muzyczne. Hipoteza, że sztuka jest odpowiedzią na dobór płciowy, wydaje się bardzo prawdopodobna.

Sztuka wymaga pomysłowości, zmienności, dowcipu. Kiedy kobiety zaczęły dostrzegać talent, a nie tylko zdrowie i krzepę, kiedy piękna gra na flecie kończyła się wędrówką z najpiękniejszą dziewczyną do jaskini, dobór płciowy zaczął nagradzać dowcip, przyczyniając się do rozpowszechniania genów z bardziej twórczą inteligencją.

Muzyka, malarstwo, wszelkiego rodzaju pyszne zdobnictwo to prawdopodobnie nasz ludzki odpowiednik ogona pawia — jest obciążeniem, przeszkadza w zdobywaniu żywności, może narażać na niebezpieczeństwa, ale ściąga uwagę pań i nagradzało liczniejszym potomstwem.

Kilka lat temu ukazała się książka amerykańskiego psychologa ewolucyjnego, Geoffreya Millera, Umysł w zalotach [ 1 ]. To właśnie on po raz pierwszy wyraźnie postawił hipotezę, że na rozwój naszego twórczego mózgu mógł silnie wpłynąć dobór płciowy, promując jednostki z żywymi, dowcipnymi i otwartymi na innowacje umysłami.

Wystarczy poobserwować szkolny korytarz, żeby nie mieć wątpliwości, że ludzkość to zbiorowość nieustannie popisujących się przed drugą płcią małpiszonów. Ciekawe są odpowiedzi dziewcząt (ale i całkiem dorosłych kobiet) na pytanie, dlaczego wybrały tego, a nie innego chłopaka. Niezwykle często słyszymy — on mi imponuje, on mnie bawi, on mnie rozśmiesza. Kiedy w eksperymentach psychologicznych kobiety mają wybierać fotografie najprzystojniejszych mężczyzn, rzadko kiedy jest to wyłącznie góra mięśni.

Książę z bajki jest zazwyczaj smukły, wytwornie ubrany, czasem trzyma w ręku instrument muzyczny, a czasem stoi obok kosztownego samochodu. Władza kusi samice również w społecznościach szympansów, wiele jednak wskazuje na to, że w społeczeństwach ludzkich dobór płciowy popycha mężczyzn do walki o fortuny znacznie większe, niż im są potrzebne do przeżycia, ostentacyjne bogactwo to już bez wątpienia nasz ludzki pawi ogon.

Trudno o wątpliwości, że znaczną część naszych zachowań dyktuje dobór płciowy, a hipoteza, że kształtował również rozwój i cechy naszego umysłu wydaje się dość rozsądna. Pytanie, jaki to miało wpływ na nasze postrzeganie dobra i zła? Badacze są coraz bardziej przekonani, że właśnie ten czynnik wpływał silniej niż inne na powstawanie cywilizacji i różniących się od siebie kultur. Mógł jednak osłabiać również naszą wrażliwość i zwiększać okrucieństwo. Konkurencja o władzę, sławę i przychylność kobiet jest mordercza, a na tym polu genetyczny egoizm dochodzi do głosu częściej niż na innych polach.

[ 1 ] Geoffrey Miller Umysł w zalotach, Rebis, Poznań 2004, tłumaczenie Małgorzata Koraszewska.