Rozdział XVI

Sens życia to inni

Więc skąd się wzięło dobro i zło, pyta zdenerwowany czytelnik po piętnastu rozdziałach i zdaję sobie sprawę, że w bezpośrednich rozmowach to pytanie powracałoby częściej.

Czy znam odpowiedź, skąd się wzięło dobro i zło? Jeśli odpowiem, że jest produktem ewolucji, to z pewnością nie będzie to kłamstwem, ale czy jest to pomocne dla zrozumienia tego, że i dobro, i zło siedzi w nas, że rodzimy się ze skłonnościami do agresji i przemocy, a równocześnie ze skłonnościami do opiekuńczości i przyjaźni, że dzielimy te wrodzone skłonności z innymi zwierzętami? Pies odczuwa wdzięczność, kiedy mu pomagamy i strach, kiedy podejrzewa, że mu grozimy.

Ewolucja, dzięki której powstawały coraz bardziej złożone organizmy, „musiała" je wyposażać w centrum zarządzania. Mózg, zarówno nasz, jak innych zwierząt, przyjmuje sygnały z środowiska i przeprowadza analizy stopnia zagrożenia. Złem jest krzywda drugiej istoty, ale do tego wniosku dochodzimy przez empatię, przez współczucie, które wyrasta z naszego własnego lęku przed bólem. Druga istota staje się lustrem naszego ja. Nie krzywdzę, bo nie chcę być krzywdzony. Nie krzywdzę, bo rozumiem, że jego czy jej ból jest taki sam jak mój.

Skąd się wzięło dobro i zło? Dobro i zło jest integralną częścią życia. Pojawiło się wraz z świadomością na jej najbardziej pierwotnych poziomach. Egoistycznie rozumiane dobro i zło to rozpoznawanie tego, co dla mnie w środowisku korzystne, źródeł pożywienia, możliwości seksu i rozmnażania się. Bez tego egoistycznego dobra i zła nie może być drugiego etapu, jakim jest gotowość dzielenia się dobrem i zdolność rozumienia cierpienia innej istoty.

Ta zdolność do współczucia jest w ramach rodziny wbudowana w nas przez biologię. Ewolucja wyprodukowała opiekuńczość na długo zanim pojawił się człowiek, zanim pojawiły się ssaki i ptaki.

Kilkadziesiąt lat temu wybuchł głośny spór wśród paleontologów związany z fałszywym zarzutem o kradzież jaj. Znalezione na początku lat dwudziestych ubiegłego wieku szczątki nieznanego gatunku dinozaurów ochrzczono nazwą „oviraptor" — złodziej jaj. Znalezione skamieliny nasuwały podejrzenie, że ów dinozaur zginął w momencie podbierania jaj dinozaura innego gatunku. Dalsze badania i nowe znaleziska wskazywały na pomyłkę, oviraptor nie kradł, a bronił swojego gniazda z jajami. Jednak nazwa pozostała i przylgnęła do całej grupy opierzonych dinozaurów, będących przodkami ptaków.

Opowiadałem o tej historii pięcioletniej dziewczynce, która miała dużą kolekcję plastikowych dinozaurów i jak łatwo się domyśleć, nie posiadała się z oburzenia na to krzywdzące kłamstwo. Nie pomagało wyjaśnianie, że uczony się pomylił, że potem próbowano odejść od tej nazwy, ale oviraptor został oviraptorem, złodziejem jaj. Dla mojej rozmówczyni była to krzywda moralna, której się nie wybacza.


Źródło: Prehistoria

Kiedy pytamy, skąd bierze się dobro i zło, możemy również powiedzieć, że z naszych odczuć, z tego co uważamy za sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Nie jest to jednak tak dowolne, jak by się mogło zdawać. Badania nad niemowlętami wskazują, że na bardzo wczesnym etapie niemowlę z jednymi się identyfikuje, innych uważa za zagrożenie, ma również jakieś wdrukowane poczucie sprawiedliwości.

Wydział Psychologii uniwersytetu Yale od lat zajmuje się badaniami nad tym, co właściwie i na jakim etapie rozumie ludzkie niemowlę. W jaki sposób dziecko odróżnia istotę przyjazną od wrogiej? Dorośli automatycznie rozpoznają nastrój drugiego człowieka po wyrazie twarzy, postawie, zachowaniu. Okazuje się jednak, że ta zdolność oceny nastroju, a nawet charakteru drugiego człowieka daje się już zauważyć u dzieci w wieku sześciu miesięcy. Zanim dziecko zaczyna mówić jest już doskonałym obserwatorem i obdarza zaufaniem osoby pomagające innym [ 1 ].

Ktokolwiek lubi obserwować ludzi i zwierzęta doskonale wie, że kociak ledwie zaczyna widzieć, a już ma swoje rozeznanie. Do jednego lezie, od drugiego ucieka pod opiekę matki. Małego wróbla, małego szpaka, bez trudu daje się oswoić, pod warunkiem, że wiesz, jak zdobyć jego zaufanie i co mu dawać jeść.

Oswoić! Czy oswojenie jest kluczem do moralności i tajemnicą naszego odczucia dobra i zła? Pewnie po części, ale ważniejsze może tu być słowo sprawiedliwość.

Ten sam zespół uniwersytetu z Yale przeprowadził inne badanie nad ludzkimi niemowlakami. Kilkumiesięczny maluch nie rozprawia o Bogu, ani o filozofii, gapi się na świat, czasem się uśmiecha, a czasem wrzeszczy jak opętany i człowiek rozpaczliwie zastanawia się, czym mu ten dziób zapchać. Czy ten mały stwór, który nie potrafi jeszcze wypowiedzieć ani jednej sylaby, może odróżniać dobro i zło?

Karen Wynn, szefowa zespołu psychologów dziecięcych z Yale powiada, że tak. Tysiące eksperymentów wskazuje, że na to, że te maluchy rozpoznają, kto komu pomógł, a kto komu coś zabrał. Po czym to widzimy? Przede wszystkim po oczach, po tym, że dłużej wpatrują się w „dobrą" lalkę niż w złą, która coś ukradła, czy kogoś uderzyła.

Jeśli zatem maluchy, które nie potrafią jeszcze nic powiedzieć, ani nawet sięgnąć sprawnie ręką, odróżniają na bardzo prymitywnym poziomie dobro, to skąd się bierze zło? Bo egoizm jest również biologicznie wdrukowany. Bez niego nie mielibyśmy szans na przeżycie. Ten sam zespół psychologów z Yale badał, kiedy dzieci mają pierwsze odruchy dzielenia się. Początkowo dziecko bierze lub odpycha, ale nie uwzględnia potrzeb innych. Poczucie niesprawiedliwości wkracza na pole bitwy z okrzykiem: on dostał większy kawałek! Znacznie później pojawia się przyjemność dawania.

Kto ma rodzeństwo, doskonale zna to wieczne dopominanie się o drobiazgowo pilnowaną sprawiedliwość. Kto ma dwa psy, ten wie, że jak głaszcze się jednego, drugi natarczywie zwraca na siebie uwagę, czasem położy łeb na kolanach, a czasem warknie na tego, który otrzymał porcję pieszczot.

Więc biologia? Tak, biologia jako fundament, na którym buduje kultura.

Inny czytelnik, po przeczytaniu pierwszych kilku rozdziałów, pisał:

Potwierdzanie zasadności każdego ludzkiego zachowania, podając przykład ze świata zwierząt moim zdaniem jest bardzo naiwne i bezzasadne. Mnogość zachowań stworzeń daje podłoże do uzasadnienia wszystkiego, co robi człowiek, lecz często te zwierzęce zachowania, tak jak i ludzkie, są 'wyrwane z kontekstu'.

Wielość gatunków zwierząt i ilość osobników sprawia, że wśród nich można znaleźć praktycznie każde zachowanie, więc używanie ich przykładu, moim zdaniem, jest nieodpowiednie.

Ten czytelnik jest już studentem. Chciałbym kiedyś spotkać go osobiście i spróbować namówić na lekturę chociażby jednej książki amerykańskiego psychologa ewolucyjnego Stevena Pinkera. Zapewne chciałbym, żeby najpierw przeczytał Tabula rasa (oj, 600 stron, czy znajdzie czas). [ 2 ]

Ewolucja nie zaczęła się od naczelnych, nasze geny dzielimy z ssakami i ptakami, z robakami i insektami, z roślinami i nawet z najmniejszą bakterią. Świadomość jest zjawiskiem wielopoziomowym, a neurobiologia, chociaż rozwija się w rewolucyjnym tempie, jest nadal nauką bardzo młodą.

Przez tysiąclecia filozofowie spekulowali na temat ludzkiej natury, nie mając pojęcia o genetyce, o dziedziczeniu, o układzie nerwowym i całej chemii naszego organizmu, nie wspominając o naszych bliskich związkach ze światem zwierzęcym.

Steven Pinker pisze o tym, jak wzrastająca dziś lawinowo wiedza o ludzkim mózgu, o biologicznych uwarunkowaniach naszych zachowań, a więc o naszej naturze właśnie, budzi lęk, niepokój, że dowiemy się czegoś, czego wcale nie chcemy wiedzieć. Teoria, że człowiek rodzi się jako czysta kartka (po łacinie tabula rasa), którą możemy dowolnie zapisać, była sympatyczna i wygodna. Oczywiście nie wszyscy ją podzielali. Jedni uważali, że człowiek jest z natury zły i tylko surowe kary (doczesne i w życiu pozagrobowym) mogą go powstrzymać od popełniania zła. Inni sądzili, że człowiek jest z natury dobry, że rodzi się jako szlachetny dzikus, a psuje go dopiero cywilizacja, wychowanie, które czyni z niego egoistę zdolnego do każdej podłości. Teoria czystej karty pozwalała wierzyć, że wystarczy mieć jakąś dobrą religię albo dobrą ideologię, a będziemy mogli stworzyć z jej pomocą wspaniałego, dobrego człowieka.

Rozwój nauki, która ukazuje, że rodzimy się z pewnymi skłonnościami, setki badań pokazujących już bez żadnych wątpliwości, że mamy wrodzoną zdolność przeżywania takich emocji jak agresja i złość, zaufanie i zazdrość, przywiązanie i miłość, że są rzeczy w naszej naturze, które nie są zależne od kultury i momentu historycznego, w którym żyjemy, zmienia nasze pojmowanie natury człowieka. Co więcej, okazuje się, że nasza wolna wola nie jest tak wolna, jak się niektórym zdawało.

Równocześnie te wrodzone skłonności to rodzaj programów pozwalających na uczenie się i zdolność tworzenia oraz pozwalających na plastyczność zachowań. Tu na dziedzictwo biologiczne nakłada się kultura, ale również kultury są uzależnione i powiązane z naszym biologicznym dziedzictwem.

Ten wzrost wiedzy o naszej naturze — pisze Pinker - budzi lęki. Biologiczne dziedzictwo jest zróżnicowane, jeśli ludzie są różni, to ktoś może powiedzieć, że ucisk i dyskryminacja są uzasadnione.

Pamiętajmy jednak, że ludzie zawsze znajdowali sobie powody do pogardzania i ucisku innych. Zdając sobie sprawę z nierówności, możemy je próbować wyrównywać. Ponadto różnice między jednostkami w danym społeczeństwie są zazwyczaj większe niż między społeczeństwami, różnice między społeczeństwami mają częściej podstawy kulturowe. Równocześnie tak, to prawda, wiedza może być zawsze różnie używana.

Jeśli częścią naszej natury jest egoizm i agresja, a więc coś, co często definiujemy jako zło, to nie ma nadziei na poprawę ludzkiej kondycji. To też nie jest prawda. W innej książce Pinker pokazuje, jak na przestrzeni dziejów mimo wszystko maleje ilość gwałtownych przestępstw i relacji między ludźmi opartych na przemocy. Prawo, wzrost edukacji, wzrost dobrobytu, cywilizuje. (Za wolno i z ciągłymi nawrotami horroru.)

Pojawia się lęk, że jeśli jesteśmy produktem ewolucji, a więc wytworami biologii, to wolna wola jest mitem, a ludzie nie ponoszą odpowiedzialności za swoje czyny.

Tak i nie. Tak, i od dawna przestaliśmy zabijać umysłowo chorych za czyny, których nie mogli rozpoznać. Tak, rozumiemy lepiej mechanizmy naszych zachowań i lepiej umiemy rozpoznawać ich uwarunkowania zarówno biologiczne, jak i środowiskowe. Nie, ta wiedza nie przekreśla odpowiedzialności jednostki za jej zachowania, pozwala na odejście od dogmatów opartych na braku wiedzy o naszej naturze i o działaniu naszego mózgu.

Pojawia się tu jeszcze jeden zarzut, a właściwie obawa — jeśli jesteśmy produktem ewolucji, wytworami biologii, to życie nie ma wyższego celu ani sensu. Sens życia jest zazwyczaj wiązany z religią, Bóg dał nam życie, zaopatrzył nas w jakąś duszę, a sensem życia jest wypracowanie sobie godziwego życia wiecznego. Problem, bo twój sens życia jest zależny od tego, gdzie i w jakiej rodzinie się rodzisz. Twoja dusza jest różnie definiowana w różnych religiach, a nauka nie znalazła jej żadnych śladów. Życie pozagrobowe wygląda inaczej w zależności od tego, który kapłan o nim opowiada, a nauka nie znalazła żadnego potwierdzenia życia wiecznego, indiańskie bezkresne pola wiecznych szczęśliwych łowów są prawdopodobnie mitem. Ten sens życia wyprowadzony z wiary jest problematyczny.

Równocześnie większość religii uzależnia nagrody w życiu pozagrobowym od tego, jak się zachowujemy w stosunku do innych ludzi w życiu doczesnym. Zdanie z Nowego Testamentu:

Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.

jest jednym z najpiękniejszych przekazów chrześcijaństwa. Ale podobne przekazy mamy w innych religiach. Koran niezliczone razy wzywa do dzielenia się. Tak więc, zbawienie czeka nas za ludzkie zachowanie się wobec innych; życzliwość na Ziemi jest kluczem do godziwego życia wiecznego, do długiej i pogodnej emerytury w niebie.

Czy zatem informacja o tym, że jesteśmy produktem ewolucji, przekreśla nakaz życzliwości i możliwość poszukiwania sensu we wzajemnej życzliwości? Może być zgoła odwrotnie, to uzależnienie nagrody w niebie od życzliwości na Ziemi może wynikać z faktu, iż z natury odczuwamy potrzebę życzliwości innych, a nagrody w naszym życiu tu i teraz są nieodmiennie związane z innymi.

Szczęście w postaci ciepłego mieszkania, pełnej lodówki i gumowej lalki, z którą można uprawiać seks, nie jest żadnym szczęściem. Sens życia osiągamy z innymi i przez innych, niezależnie od obietnicy życia wiecznego. W cywilizowanym wiezieniu, w którym nie ma tortur, najgorszą karą jest izolatka.

Ludzie ustawicznie angażują się w pomoc innym i staje się to motorem ich życia, strata dziecka, męża czy żony staje się często powodem poświęcania swojego czasu pomocy innym, którzy są w podobnej sytuacji, zwalczania choroby, która zabrała ukochane dziecko, fundowania szpitali czy szkół. Czasem ludzie robią bardzo podobne rzeczy, ale jeden robi to dlatego, że tak mu każe jego religia, a drugi dlatego, że po prostu uważa to za słuszne.

Jedni są architektami, budują swój sens życia planując długofalowe działania na całe lata, inni lubią lubić ludzi bez wielkich planów i filozofii. Praca dla rodziny albo praca, która jest naszą pasją. Te pasje dzielimy i czerpiemy przyjemność z tego, że coś robimy razem z innymi, a to co nam się udaje, dobrze służy innym. Nudna praca jest mniej nudna, kiedy wykonujemy ją wśród ludzi.

Więc jak to jest? Piekło to inni i sens życia to inni? Niestety, tak. W oczach biologów żywy organizm to wehikuł do przekazywania genów. Geny są wieczne, przechodzą z pokolenia na pokolenie, a organizm rodzi się i umiera, chroniąc się przed śmiercią jak długo może i próbując przekazać tak wiele kopii swoich genów, jak to możliwe.

Ten czysto biologiczny sens życia nie całkiem nam odpowiada, chcemy, żeby nasze życie miało głębszy sens i czy to z religią, czy bez religii poszukujemy go we współżyciu z innymi, w rodzinie, w miłości do dzieci, w zabawie z innymi, w pracy, która, jeśli mamy naprawdę dużo szczęścia, może być nieustającą zabawą. Nawet ci, którzy nie wierzą w żadne życie wieczne, wierzą zazwyczaj, że będą przynajmniej przez pewien czas żyli w pamięci innych.

Czy zatem wiedza o tym, że jesteśmy produktem ewolucji może nas pozbawić sensu życia? Znacznie częściej niż akceptacja tego, że jesteśmy produktem ewolucji, sensu życia pozbawia nas odrzucenie przez innych, samotność, gorycz z powodu niezrozumienia przez innych.

To skąd się wzięło dobro i zło? Pojawiło się wraz z życiem i rozwojem świadomości, i tu raczej nie ma wielkich tajemnic. Problemem są nasze odczucia, nasz sposób definiowania tego, co uważamy za dobro i za zło, problemem jest nasz mózg, który często wypacza rzeczywistość, utrudniając racjonalne myślenie i skłaniając do poszukiwania wrogów również tam, gdzie ich nie ma. Życzliwość daje wspaniałe nagrody, ale żyjemy w świecie pełnym lęków spowodowanych prawdziwymi i wymyślonymi zagrożeniami, więc stwierdzenia, że i sens życia to inni, i piekło to inni, są prawdziwe. W zależności od sytuacji, raz odczuwamy silniej ów sens i radość życia, raz jego dolegliwość.

P.S. Czy tylko ludzie mają świadomość tego, że ktoś im pomaga i znają uczucie wdzięczności? Ana Julia Torres z Kolumbii prowadzi schronisko dla zwierząt. Pewnego dnia zaopiekowała się półżywym, zagłodzonym lwem z cyrku, dzień po dniu, cierpliwie przywracała go do zdrowia. Mieszkańcy Cali, ze zdumieniem obserwowali później codzienne sceny przy klatce lwa. Jest naiwnością sądzić, że tylko my, ludzie, znamy uczucie wdzięczności i przywiązania.

[ 2 ] Steven Pinker: Tabula rasa. Spory o naturę ludzką, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. Gdańsk 2005. Tłumaczenie Agnieszka Nowak.